Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Sięgają po złote medale, ale nie mają gdzie trenować. Na stadionie zabrakło dla nich miejsca

Sukcesy polskich lekkoatletów cieszą. A że sukces zawsze ma wielu ojców prześciganie się na profilach społecznościowych w gratulacjach – a robią to m.in. nasi samorządowcy - to standard. Gorzej, kiedy mają zapewnić miejsce treningowe dla równie uzdolnionych na własnym podwórku. Z takim problemem spotkali się kaliscy miotacze, dyskobole i oszczepnicy. Na wyremontowanym i horrendalnie drogim Stadionie Miejskim przy ul. Łódzkiej trenować nie mogą. Bo zniszczą nowiutką, piekną, podgrzewaną murawę.
Sięgają po złote medale, ale nie mają gdzie trenować. Na stadionie zabrakło dla nich miejsca

Godzina 16.00. Stadion przeznaczony dla wielu dyscyplin świeci pustkami. Można popatrzeć jedynie na dwóch samotnych biegaczy.

Teoretycznie swoje miejsce na modernizowanym wiele miesięcy i za zawrotną sumę obiekcie, powinni znaleźć też inni lekkoatleci. - Powiem szczerze miałem olbrzymią nadzieję, że po zeszłorocznym sukcesie mojego zawodnika Piotra Goździewicza, który zdobył złoty medal Europejskich Igrzysk Młodzieży i jest najlepszym zawodnikiem w Europie do 17. roku życia, będzie mógł trenować w Kaliszu - mówi jego trener Marcin Małecki. -  Stało się inaczej. Mistrzostwa Europy za nami. Przywieźliśmy brązowy medal i można powiedzieć, że to ogromny sukces, bo jakby popatrzeć, w jakich warunkach trenujemy to powiem szczerze, że dla mnie ten medal jest cenniejszy niż zeszłoroczny złoty. 

Piotr Goździewicz to jeden z lepiej rokujących miotaczy w kraju. Za kilka tygodni będzie walczyć o medal olimpijski juniorów, ale trenować musi poza Kaliszem

I faktycznie sukcesy młodego sportowca z teamu Marcina Małeckiego napawają dumą. Niebawem nastolatek jedzie do Argentyny na Igrzyska Olimpijskie juniorów i patrząc na jego dotychczasowe poczynania, z pewnością możemy spodziewać się sukcesu. Czy wtedy władze naszego miasta będą dumne? Z pewnością. Podobnie jak teraz prezydent jest dumny z osiągnięć polskich lekkoatletów w Berlinie.

Grzegorz Sapiński na swoim oficjalnym profilu na FB z dumą prezentuje osiągnięcia polskich lekkoatletów. A o własnych, chociaż równie dobrych, wydaje się, że zapomniał kiedy zatwierdzał projket remontu stadionu. 

Jednak by mieć wyniki trzeba trenować. A Piotr Goździewicz do zawodów, podobnie jak jego koledzy dyskobole czy oszczepnicy, musi przygotowywać się na amatorskich rzutniach przy SP 12 (zanim zaczną trening najczęściej muszą posprzątać porozbijane butelki po alkoholu) lub na własny koszt jeździć do oddalonych o dziesiątki kilometrów miast, w których są profesjonalne rzutnie. 

W takich warunkach podopieczni Marcina Małeckiego trenują

Wszystko dlatego, że pomysłodawcy remontu potrzeb tej grupy sportowców nie uwzględnili. Jak się okazuje stadion można podziwiać – pewnie dlatego Przegląd Sportowy nazwał go bublem roku – gorzej z korzystaniem z powstałej infrastruktury. - Apeluję o wyobraźnię, żeby uruchomić tzw. zdrowy rozsądek. Doskonale to rozumiem, ja nie jestem cudotwórcą, mamy murawę podgrzewaną z całym systemem podgrzewania, jeśli pozwolę na użytkowanie przez kulomiotów to ta murawa zostanie zniszczona i utracimy pięcioletnią gwarancję - wyjaśnia Mirosław Przybyła, dyrektor Ośrodka Sportu, Rehabilitacji i Rekreacji, który zarządza stadionem. 

Rzutnia jest, ale sportowcy mogą tylko na nią popatrzeć i byc może w przyszłości rozegrają tu jakieś zawodwy. Trenować na stadionie przy Łódzkiej nie mogą żeby nie zniszczyli murawy

Zgodnie z apelem uruchamiamy wyobraźnię. Stary, liczący kilkadziesiąt lat stadion, ma przejść gruntowną modernizację. Za 20 milionów złotych. W trakcie prac miasto dokłada jeszcze kolejne 20 milionów. Każdy przeciętny człowiek, ale też sportowcy, wyobraża sobie, że obiekt będzie funkcjonalny i wszechstronny. Będzie służyć tym wszystkim, którzy dużo czasu, energii i własnych finansów przeznaczają na to, by zdobywać kolejne medale. A dostają ogromny obiekt z podgrzewaną murawą – funkcją, której zarządca raczej nie wykorzysta ze względu na koszty, brakiem dla nich miejsca i z ogromem usterek do poprawy. - PZL dał zastrzeżenia do stadionu i powiedział, że musi być ta rzutnia zrobiona. Dla mnie powiem, że musi być zrobiona rzutnia do rzutu dyskiem i do rzutu oszczepem, bo wtedy to ma sens - dodaje Marcin Małecki. - Kiedyś widziałem plany, teraz niestety nie mogę ich znaleźć, że wszystkie rzutnie miały być zrobione na stadionie obok tego głównego. Wtedy można trenować, nic się nie niszczy, a cały obiekt jest bardzo funkcjonalny, wszechstronny. Dodatkowo miasto mogłoby na tym zarobić. Mamy obok hotel, basen, piękne ścieżki biegowe, rowerowe. Nic tyko grupy mogłyby przyjeżdżać na obozy.

Boisko boczne - tutaj w planach było stworzenie rzutni. Teraz mowa już tylko o jednej 

Kiedy Marcin Małecki zaczął w internecie upominać się o miejsce dla swoich podopiecznych padła obietnica, że takowe powstanie. Jednak znowu z ograniczoną perspektywą, bo tylko dla jednej dyscypliny. - Mamy świetnego kulomiota i dla niego specjalnie bądź innych adeptów, którzy pójdą w jego ślady w tej chwili kończymy projekt - zapewnia prezydent Grzegorz Sapiński

"Profesjonalne" nawadnianie bocznej murawy już jest więc to chyba idealne miejsce na stworzenie boiska treningowego  

Prezydent bardzo często powtarza słowa, że Kalisz zasługuje na wiele rzeczy. A być może powinien trochę hasło zmienić i zacząć myśleć, że zasługują kaliszanie. Ci, którzy mają chęć i energię robić dobre rzeczy dla miasta, a włodarz jest po to, by rozważnie podejmować decyzje ile i na co wydaje. Czasami wystarczy pomyśleć, by wiedzieć, że podgrzewana murawa to fanaberia, a w zamian za nią uzdolnieni sportowcy razem z modernizacją głównego obiektu mogliby dostać miejsce treningowe na boisku bocznym. Rezygnując z nieużywanej funkcji, byłyby pieniądze na coś potrzebnego.  I lepiej zrobić to raz a dobrze. 

AW, fot. arch. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
zachmurzenie małe

Temperatura: 20°CMiasto: Kalisz

Ciśnienie: 1004 hPa
Wiatr: 26 km/h

Reklama
Reklama
News will be here
Reklama
Reklama
Reklama