Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Kaliscy Kawalerowie Orderu Uśmiechu ZDJĘCIA

Mijają lata, a wspomnienia chwili, kiedy stali na scenie i z uśmiechem wypijali sok z cytryny, przyrzekając zawsze być radosnym, nadal budzi wzruszenie i dumę. Znaleźć się w gronie Kawalerów Orderu Uśmiechu to rzecz niezwykła, jak też samo odznaczenie, które przyznają dzieci. A te jak wiadomo wyczuwają szczerość i nagradzają tylko osoby, które oddają im serce. W Kaliszu i powiecie kaliskim osób, które z dumą noszą Order Uśmiechu jest 14. A on sam w tym roku kończy 52 lata. 21 września przypada Światowy Dzień Orderu Uśmiechu.
Kaliscy Kawalerowie Orderu Uśmiechu ZDJĘCIA

- W pewnym momencie ceremoniału, oprócz pasowania różą, dzieci przygotowują specjalną miksturę do wypicia, czyli sok z cytryny – wspomina Roman Szeląg, Kawaler Orderu Uśmiechu. - Te dzieciaczki faktycznie wygniatały cytryny na moich oczach i zapomniały, że tam lecą też pestki i te pestki były w pucharze, musiałem to wypić i na końcu powiedzieć: „Przyrzekam być pogodnym i dzieciom radość przynosić”. I przez zęby z tymi pestkami to mi sprawiało kłopoty. Nie ta kwaśna cytryna tylko te pestki.

Rekomendancja po arabsku

Udało się i tak Roman Szeląg, dziś emerytowany policjant dołączył do grona Kawalerów Orderu. Zgłosiło go Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, a poparło go sporo szkół, w których prowadził zajęcia z profilaktyki antynarkotykowej, ale też osoby indywidualne.

Roman Szeląg

Jeden z listów, który trafił do Kapituły był napisany po arabsku. Jednak samo zgłoszenie nie wystarczy. Droga, by otrzymać odznaczenie jest długa. - Piszą dzieci tyle wniosków. Wszystkie są piękne i wszystkie są sprawdzane – zapewnia Halina Sroczyńska, wicekanclerz Kapituły Orderu Uśmiechu. - Pierwszy przesiew i sprawdzenie odbywa się w Kancelarii Kawalerów Orderu Uśmiechu, później kandydatury są przedstawiane międzynarodowej Kapitule. Kandydatury mogą też mieć rekomendację jakiegoś Kawalera.

Kapituła liczy obecnie 60 członków. To w większości Polacy,  ale są w nej również przedstawiciele: Argentyny, Armenii, Australii, Białorusi, Belgii, Czech, Francji, Gruzji, Izraela, Japonii, Kanady, Litwy, Niemiec, Rosji, Rumunii, Serbii, Tunezji, Ukrainy, USA, Węgier, Wielkiej Brytanii i Włoch.

Nie prezenty, lecz dobre słowo

Drogi są różne. Jednak najważniejsze, by dotrzeć do serca dzieci i konsekwentnie podążać wybraną ścieżką, mówi Halina Sroczyńska, którą zgłosili podopieczni domów dziecka w Liskowie i Kaliszu. Lekarka, odwiedzając placówki, zdała sobie sprawę, że podopieczni czekają nie na prezenty, ale na nią, rozmowę, czy przytulenie, przypomina Halina Sroczyńska.  - I wtedy zrozumiałam, że chyba przyjdzie mi tak pracować z rodzinami, tak ich wspierać, tak pomagać, żeby jeszcze parę dzieci powróciło do domów. I żeby wiele z nich nie trafiło do domu dziecka.

Halina Sroczyńska

„Wszystko przez cukrzycę”

Bardzo często Order Uśmiechu trafia do osób, które mierzą się z najtrudniejszymi sytuacjami dzieci. Samotnością, przemocą, chorobą. I mimo takich traumatycznych doświadczeń potrafią dać swoim podopiecznym radość i czerpać z tylko to, co dobre, mówi Elżbieta Dębska, również lekarz, która większość swojego życia poświęciła chorym na cukrzycę. - Jest to związane z tym, że mój syn kiedyś zachorował na cukrzycę – wspomina kolejna kaliszanka odznaczona Orderem. - To nie była radosna chwila, ale bardzo często, kiedy teraz spotyka mnie coś pięknego związanego z moją działalnością to dzwonię do syna i mówię: Wiesz co? To wszystko przez te twoją cukrzycę. Bo rzeczywiście spotkało mnie wiele szczęśliwych chwil, wiele przyjaźni i wiele dzieci, do których mogę się uśmiechać, one do mnie i mam nadzieję, że pomagam im i ich rodzicom, by dobrze leczyli te chorobę, żeby pracowali na szczęśliwą przyszłość.

I sami dawali szczęśliwe momenty. Każdy kto ma zaszczyt być odznaczonym Orderem Uśmiechu bez wahania mówi, że dzień, w którym go otrzymał był jednym z ważniejszych i takim, do którego często się wraca. - Ta pełna sala dodawała mi skrzydeł i nie wiem, jak weszłam albo raczej na nią wpłynęłam – przypomina. - Kiedy piłam sok z cytryny nie czułam w ogóle smaku, chłopcy z pierwszego rzędu wołali: Ela! Ela!, no więc piłam jednym tchem, uśmiechnęłam się szeroko. Nie było z tym problemu, dzień był wzruszający.

Elżbieta Dębska

Żywi patroni

Order zobowiązuje. Osoby, które go otrzymały pracują jeszcze intensywniej. Mają nawet swoje muzeum w Rabce, ale bardzo często spotykają się w różnych częściach świata. Ze sobą i młodymi ludźmi, którzy im zaufali. - W Wielkopolsce jest 8 szkół im. Kawalerów Orderu Uśmiechu – zdradza Roman Szeląg. - I marzyłoby mi się, by któraś z kaliskich lub z okolic Kalisza przyjęła takie imię. Dyrektorzy mówią w czasie spotkań w tych szkołach, że to jest świetna sprawa, bo oni mają żywych patronów. Cieszą się, że mogą nas zaprosić a ci patroni mówią o sobie, swojej pracy, doświadczeniach. To coś innego niż patron, który żył sto, dwieście lat temu.

Ponad pół wieku

Order Uśmiechu 52 lata temu wymyślił chłopiec leczony w szpitalu w Konstancinie. Chciał nim odznaczyć Jacka, bohatera jednej z owoczesnych dobranocek, który pozwalał mierzyć mu się z chorobą z uśmiechem na ustach. Wanda Chotomska, autorka bajek wspomniała o pomyśle w wywiadzie i tak narodził się pomysł stworzenia odznaczenia przyznawanego przez najmłodszych, który z dumą nosi już ponad 1000 osób na całym świecie.

W Kaliszu w tym zaszczytnym gronie znaleźli się:

Czesław Kuczyński, parkieciarz

Grzegorz Chwiałkowski, społecznik

Halina Sroczyńska, lekarz

Jacek Ludwiczak, piekarz

Andrzej Szubert, piekarz

Witold Werbliński, przedsiębiorca

Sylwester Raniś

Dorota Ścigajło pielęgniarka

Zenon Sroczyński, przedsiębiorca

Stanisław Szponder, lekarz

Roman Szeląg, policjant

Maria Bigosińska

Elżbieta Dębska, lekarz 

Stefan Szymczak, przewodnik PTTK

Agnieszka Walczak, zdjęcia autor


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
zachmurzenie małe

Temperatura: 20°CMiasto: Kalisz

Ciśnienie: 1004 hPa
Wiatr: 26 km/h

Reklama
Reklama
News will be here
Reklama
Reklama
Reklama