Kaliskie Centrum Księdza Orione to przede wszystkim Specjalny Ośrodek Wychowawczy, w którym na co dzień przebywa 38 wychowanków, ale także Warsztaty Terapii Zajęciowych, które wypełniają dzień 45 dorosłym osobom niepełnosprawnym, świetlica socjoterapeutyczna, do której przychodzi ponad 40 osób i dom studenta, w którym obecnie mieszka blisko 80 osób. Nad wszystkim czuwa 45 osobowa kadra, która tak naprawdę pracuje 24 godziny na dobę. - Pracujemy tutaj, uczymy się, odrabiamy lekcje, robimy porządki w pokojach, potem idziemy na kolację i do kościoła i tak fajnie nam dzień mija. Cisza nocna jest o 22.00 – opowiada Damian, wychowanek SOW im. św. Alojzego Orione.
Ośrodek tak naprawdę zaczyna tętnić życiem, kiedy jego młodsi wychowankowie wracają z Zespołu Szkół przy ulicy Budowlanych, a starsi ze Specjalnego Ośrodka Szkolno – Wychowawczego im. Janusza Korczaka. Wcześniej z pracowni komputerowych, krawieckich czy plastycznych korzystają dorosłe osoby niepełnosprawne. - Tak naprawdę nasza opieka trwa 24 godziny na dobę. Ja tutaj jestem cały dzień. Śmieję się do moich pracowników, że oni wychodzą i zmieniają klimat, a ja mam ten klimat 24 godziny w ciągu dnia - mówi ks. Leszek Kromka, dyrektor SOW im. św. Alojzego Orione.
Ośrodek to nie tylko całodobowa opieka, ale także pomoc w nauce, wychowanie religijne, zajęcia kulturotwórcze i sportowe, które rozwijają osobowość młodego człowieka. - Na pewno nie siedzimy cały dzień w kaplicy. Próbujemy przez różnego rodzaju zajęcia sportowe, między innymi na sali rehabilitacyjnej i siłowni, aktywizować tych ludzi. Ja sam kocham sport, więc nie wyobrażam sobie żeby było inaczej. W tym roku otworzyliśmy także strzelnicę – mówi ks. Leszek Kromka, dyrektor SOW im. św. Alojzego Orione.
Dzień podopiecznych wypełniony jest po brzegi. Wychowankowie Specjalnego Ośrodka Wychowawczego do swoich domów czy placówek wracają tylko na święta, ferie czy wakacje. Na co dzień zaangażowanie i troskę otrzymują od kadry ośrodka, która stara się im pomóc w usamodzielnianiu się również kiedy skończą edukację.
Ewelina Samulak, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze