Już od progu kaliszan witali rzymscy legioniści. W hallu ratusza czekali na nich Ligia ze swym ukochanym Markiem Winicjuszem. Wszędzie pięły się winorośle, a krajobraz przyozdabiały drzewka oliwne. W takiej oprawie łatwiej zakochać się w czytaniu i ci, którzy przyszli do w sobotę do magistratu mają nadzieję, że dzięki „Narodowemu Czytaniu” więcej osób zacznie sięgać po książki. – Dziś jestem tylko posłuchać, ale oczywiście „Quo Vadias” czytałam – mówi Wanda Antczak, emerytowana pracownica ratusza, która dodaje, że obok oprawy i samej akcji sentymentem napawa ją fakt przebywania w miejscu, w którym spędziła kilkadziesiąt zawodowych lat. - Ja mam nadzieję, że „Narodowe Czytanie” pobudzi wreszcie tych, co nie czytają do wzięcia lektury w rękę. Tak często słyszymy, że nie czytamy książek – kończy z żalem w głosie.
Tym bardziej, że w każdej epoce można znaleźć wybitne dzieła. Wszystko zależy od naszych zainteresowań, a akcja zapoczątkowana w 2012 roku proponuje najwybitniejszych autorów i znakomite dzieła, dodaje Elżbieta Antczak, kaliszanka od ponad 30 lat mieszkająca w Bełchatowie, która odwiedzając rodzinne miasto, postanowiła przyłączyć się do wspólnego czytania. - Jest Rok Sienkiewiczowski, więc należało to jakoś zaakcentować. Dlatego dziś czytamy „Quo Vadis”. On był wspaniałym pisarzem, pisał „Ku pokrzepieniu serc”, więc chyba każda jego książka jest świetna - podkreśla.
Wiele osób przychodziło rodzinnie. Tak zrobiła Krystyna Dybrowin, która w ratuszu pojawiła się z wnukiem Wiktorem. 9-latek interesuje się historią, a dzięki babci, byłej bibliotekarce, czyta i to z zapałem. Dlatego „Narodowe Czytanie” z „Quo Vadis” w roli głównej nie mogło obyć się bez nich. - Jesteśmy po raz pierwszy, bo wnuk chciał uczestniczyć w tej imprezie – zdradza pani Krystyna. - Chciał zobaczyć, jak to wygląda. - Interesuję się historią i lubię czytać – dodaje chłopiec, co potwierdza babcia. - Czyta lektury. U babci jest biblioteka i często sięga po zgromadzone w niej książki. A takie wspólne czytanie powinno być nie tylko raz w roku, ale jak najczęściej w domach, ale nie ma czasu na to. A czemu? Komputery i dlatego, że w internecie są wypracowania, streszczenia, opracowania, a wcześniej żeby znać książkę musieliśmy ją przeczytać – zauważa Krystyna.
I w sobotę kaliszanie czytali z zapałem. Zaczął prezydent Grzegorz Sapiński. Po nim na specjalnie przygotowanym tronie Nerona zasiadła posłanka Joanna Lichocka, wśród czytających byli też jej koledzy z sejmowej ławy: Jan Mosiński i Piotr Kaleta oraz wiceprezydent Piotr Kościelny i Dariusz Grodziński, dyrektor CKiS w Kaliszu i radny PO. Dziennikarzy reprezentowała Agnieszka Marszał z Radia Centrum. W sumie przeczytano 47 fragmentów w adaptacji Tomasza Burka. - Dlatego, że ona jest troszeczkę uproszczona. Oryginał jest bardzo trudny, nie chcieliśmy stresować kaliszan np. łaciną. Jest 47 fragmentów, ale chętnych do czytania było więcej znacznie więcej – mówi Karena Łuszczykiewicz, wicedyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Kaliszu. I dodaje, że zainteresowanie akcją wspólnego czytania jest ogromne. - Coraz większa liczba jest chętnych. Pojawiają się osoby kompletnie nam nieznane. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że osoby na świeczniku się pojawiają, bo wypada, bo chcą, pojawiają się miłośnicy literatury, pojawiali się nasi czytelnicy biblioteczni. Natomiast w tej chwili zgłaszają się osoby, które, powiedzmy delikatnie, daleko są od książek.
W tym roku odbyła się piąta edycja „Narodowego Czytania”. Polacy pierwszy raz sami mogli wybrać lekturę. O miano tej jedynej walczyły m.in. bliskie kaliszanom „Noce i dni” Marii Dąbrowskiej. Wygrał jednak Henryk Sienkiewicz, którego „Trylogię” czytaliśmy już w drugiej edycji. - W tak pięknym dniu nie wypada mi powiedzieć, że boleję, ale rzeczywiście boleję, że nie Dąbrowska, bo mielibyśmy bezpłatną reklamę Kalisza w ogólnopolskich mediach. Myślę, że wygrał Sienkiewicz, bo po pierwsze to powieść bardziej poczytna i powiedzmy sobie szczerze - on lepiej pisał, lepiej układał fabułę, to jest bardziej atrakcyjne dla odbiorców – mówi profesor Piotr Łuszczykiewicz, literaturoznawca i dziekan UAM w Kaliszu. - I to jest jedna z tych niewielu książek, która w istocie zbłądziła pod strzechy. Trochę za sprawą samej książki, chociaż ona dzisiaj jest trudna, ale bardziej za sprawą dwóch filmów, które znamy. Tego starego, słynnego i tej naszej nowej ekranizacji.
Każdy czytający „Quo Vadis” został nagrodzony pamiątkowym wieńcem wykonanym przez najmłodszych kaliszan. Osoby, które w ratuszu zjawiły się ze swoim egzemplarzem powieści otrzymywały pamiątkową pieczęć, a każdy mógł wziąć udział w warsztatach rękodzieła artystycznego. A jak przystało na dzień poświęcony czytaniu można też było przygarnąć jedną z „wolnych” lektur przygotowanych przez bibliotekę.
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze