Tym bardziej, że w każdej epoce można znaleźć wybitne dzieła. Wszystko zależy od naszych zainteresowań, a akcja zapoczątkowana w 2012 roku proponuje najwybitniejszych autorów i znakomite dzieła, dodaje Elżbieta Antczak, kaliszanka od ponad 30 lat mieszkająca w Bełchatowie, która odwiedzając rodzinne miasto, postanowiła przyłączyć się do wspólnego czytania. - Jest Rok Sienkiewiczowski, więc należało to jakoś zaakcentować. Dlatego dziś czytamy „Quo Vadis”. On był wspaniałym pisarzem, pisał „Ku pokrzepieniu serc”, więc chyba każda jego książka jest świetna - podkreśla.
Wiele osób przychodziło rodzinnie. Tak zrobiła Krystyna Dybrowin, która w ratuszu pojawiła się z wnukiem Wiktorem. 9-latek interesuje się historią, a dzięki babci, byłej bibliotekarce, czyta i to z zapałem. Dlatego „Narodowe Czytanie” z „Quo Vadis” w roli głównej nie mogło obyć się bez nich. - Jesteśmy po raz pierwszy, bo wnuk chciał uczestniczyć w tej imprezie – zdradza pani Krystyna. - Chciał zobaczyć, jak to wygląda. - Interesuję się historią i lubię czytać – dodaje chłopiec, co potwierdza babcia. - Czyta lektury. U babci jest biblioteka i często sięga po zgromadzone w niej książki. A takie wspólne czytanie powinno być nie tylko raz w roku, ale jak najczęściej w domach, ale nie ma czasu na to. A czemu? Komputery i dlatego, że w internecie są wypracowania, streszczenia, opracowania, a wcześniej żeby znać książkę musieliśmy ją przeczytać – zauważa Krystyna.
W tym roku odbyła się piąta edycja „Narodowego Czytania”. Polacy pierwszy raz sami mogli wybrać lekturę. O miano tej jedynej walczyły m.in. bliskie kaliszanom „Noce i dni” Marii Dąbrowskiej. Wygrał jednak Henryk Sienkiewicz, którego „Trylogię” czytaliśmy już w drugiej edycji. - W tak pięknym dniu nie wypada mi powiedzieć, że boleję, ale rzeczywiście boleję, że nie Dąbrowska, bo mielibyśmy bezpłatną reklamę Kalisza w ogólnopolskich mediach. Myślę, że wygrał Sienkiewicz, bo po pierwsze to powieść bardziej poczytna i powiedzmy sobie szczerze - on lepiej pisał, lepiej układał fabułę, to jest bardziej atrakcyjne dla odbiorców – mówi profesor Piotr Łuszczykiewicz, literaturoznawca i dziekan UAM w Kaliszu. - I to jest jedna z tych niewielu książek, która w istocie zbłądziła pod strzechy. Trochę za sprawą samej książki, chociaż ona dzisiaj jest trudna, ale bardziej za sprawą dwóch filmów, które znamy. Tego starego, słynnego i tej naszej nowej ekranizacji.
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze