Było mroźno, więc Prosna pokryła się lodem. Dlatego strażacy ochotnicy postanowili wykorzystać sprzyjające warunki i przećwiczyć ratowanie osoby, która wpadła do wody. Konkretnie do przerębla. Takich sytuacji w ostatnich latach w Kaliszu nie było, ale jak mówią ochotnicy umiejętności trzeba doskonalić i przewidywać wszystkie ewentualne wypadki. Tym bardziej, że miasto okala rzeka i jej odnóża, a niedaleko jest lubiany przez wędkarzy zalew w Szałem. Na lodzie, który pokrył Prosnę, widać ślady stóp, to oznacza, że Kaliszanie sprawdzają, ryzykują i wchodzą na niezbyt grubą taflę. – Lód jest słabiutki. Pod nami zaczął trzeszczeć. Ostrzegamy wszystkich wokół. Przy linii brzegowej jest lód grubszy, a na środku prąd wody wylizuje i tafla zostaje bardzo mała i o nieszczęście bardzo łatwo – ostrzega Bogumił Dopierała, naczelnik OSP Kalisz.
Pod lodem znaleźć się bardzo łatwo. – Ofiarą takiego wypadku mogą być wędkarze, którzy lubią łowić w przeręblu lub ślizgać się po lodzie – mówi Piotr Tann, na co dzień policjant, a po godzinach pracy strażak ochotnik i w trakcie ćwiczeń osoba, która pozorowała tonięcie. – Wyjść po takim utonięciu jest bardzo ciężko. Lód jest śliski. Jeżeli ktoś jest w hipotermii, wyziębiony, to tym bardziej będzie mu trudno.
W ćwiczeniach wzięli udział strażacy z OSP Kalisz, w której funkcjonuje sekcja ratownictwa wodnego oraz strażacy z OSP Piwonice, których remiza położona jest kilkaset metrów od kanału Prosny. Kilkunastu ochotników ćwiczyło trzy warianty wydobywania topiącej się przeręblu osoby. - Przy użyciu sań lodowych, łodzi wiosłowej, bo ratownicy nie zawsze mają sanie. I trzeci wariant, jeśli nie ma żadnego sprzętu, pokazać, jak można wyciągnąć topiącego, korzystając z drabiny lub siły własnych rąk – wyjaśnia Bogumiła Dopierała. - Przede wszystkim nienależny się ruszać, nie walczyć. Na rzece jest prąd i jeśli ktoś wpadnie pod lód to prąd wody taką osobę pociągnie nie wiadomo dokąd. Jeśli by to było na jeziorze, wody stałej, to ciało będzie leżało na dnie.
Stosując ostatnią technikę, czyli własne siły, trzeba pamiętać, by ratując nie podchodzić blisko do przerębla. Najlepiej tonącemu rzucić np. szalik lub kurtkę, coś co jest długie i będzie buforem między potrzebującym pomocy a ratownikiem i utrudni wciągnięcie tego drugiego pod wodę. Jeśli z pomocą idzie kilka osób do przerębla trzeba się czołgać, tak by rozłożyć ciężar ciała na lód. Jedna osoba asekuruje drugą. Można też spróbować wydostać się samemu, ale do tego potrzebne jest opanowanie. I tężyzna fizyczna. Trzeba się wybić, ale tak, by móc wylądować na lodzie i w odpowiedni sposób oddalić się od przerębla. - Wybierając się na takie eskapady, dobrze by było mieć przy sobie np. kolce lodowe, specjalne urządzenia, które pozwalają wyciągnąć się na lód. Takie rzeczy można zakupić lub wykonać we własnym zakresie. Mogą to być dwa śrubokręty na lince, które pozwolą po wpadnięciu do wody wbić się w lód i wyciągnąć na taflę lodu. Wtedy mamy dużo większe szanse, że wyjdziemy – instruuje Piotr Tamm. - Jeżeli ktoś jest w stanie wybić się nad taflę lodu i złamać się w pół w pasie i nogę zarzucić bokiem na lód i wyturlać z tafli.
Jeśli lód jest gruby to sytuacja jest komfortowa, bo ten nie zacznie pękać. W przypadku kiedy jest cienki, nawet jeśli uda nam się samemu wydostać na taflę to ta szybko ponownie może się pod nami załamać. Jeśli pogoda pozwoli, za tydzień w Szałem strażacy będą ćwiczyć wyciąganie spod lodu.
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze