Zwłaszcza w pierwszej połowie gospodarze mocno dali się we znaki silnej ekipie z Węgier. W dziewiątej minucie, po dwóch golach Michała Dreja i trafieniu najskuteczniejszego w kaliskich szeregach Dzianisa Kryckiego, MKS odskoczył na 6:4. Prowadzenie stracił po kwadransie, ale nie dał rywalowi się rozkręcić. Po celnych rzutach Marka Szpery i Paulo Grozdka remisował (16:16), a na półmetku tracił do przeciwnika tylko jedną bramkę (17:18).
– Pierwsza połowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu. W ogóle jestem zadowolony z 59 minut naszej gry. Ta jedna minuta to sytuacja po tym, jak graliśmy w końcówce w osłabieniu. Zdjęliśmy bramkarza, straciliśmy wtedy trzy gole po bezpośrednich rzutach do pustej bramki. Ale tutaj trzeba było wybrać, czy bronić dobrego wyniku, czy szykować się na ligę i ćwiczyć ten wariant, który będzie niezbędny w walce o punkty. Wybraliśmy to drugie – tłumaczy Paweł Rusek.
Niemal przez całą drugą połową miejscowi tracili do podopiecznych hiszpańskiego szkoleniowca Juana Carlosa Pastora 2-3 bramki. Wyniku nie udało się dogonić, ale jeszcze na osiem minut przed końcem było to całkiem realne. Dopiero gra w osłabieniu pozbawiła kaliszan wszelkich złudzeń. Rywale odjechali w 58. minucie na 26:35. Skończyło się na 29:35.
Michał Sobczak
***
Energa MKS Kalisz – MOL-Pick Szeged 29:35 (17:18)
Kary: 4. min. Rzuty karne: 1/2.
MOL-Pick: Sego, Alilović, Nagy – Sigurmannsson 7, Bodó 5, Sunajko 5, Bánhidi 4, Maqueda 3, Rodriguez 2, Balogh 1, Gaber 1, Sostarić 1, Blazević, Bombac, Canellas, Henigman, Kasparek, Żytnikow.
Kary: 6. min. Rzuty karne: 7/8.
Napisz komentarz
Komentarze