Z hasłami na transparentach „Dzik jest dziki, PiS jest zły” czy „Strzelajcie sobie do własnej d*py” kaliscy działacze KOD-u stanęli o 13.00 przed siedzibą delegatury Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego przy ul. Kolegialnej.
Koderzy sprzeciwiają się sanitarnemu odstrzałowi dzików w Polsce. Taki ma się odbyć, bo dziki są częstymi nosicielami wirusa ASF, który jest śmiertelny również dla świń. W ogólnopolskich mediach pojawiła się informacja o tym, że rząd planuje wybić w styczniu 200 tys. dzików. To okazało się nieprawdą. Rząd, strzelbami Polskiego Związku Łowieckiego, w sezonie 2018 – 2019 ma odstrzelić 180 tys. dzików. 90 % tego planu już wykonano, więc żadnej styczniowej rzezi nie będzie. Działacze KOD-u twierdzą jednak, że rząd chciał wymordować całą populację, ale pod naciskiem mediów i m.in. KOD-u zmienił retorykę. – I to pokazuje, że nasze protesty mają sens, rząd ugiął się przed sprzeciwem społeczeństwa – mówił dziś Michał Witkowski z kaliskiego KOD-u.
Protestujący sprzeciwiają się też strzelaniu do prośnych loch i loch z warchlakami. Minister środowiska zakazał takich praktyk, i są one niezgodne z etyką łowiecką, ale KOD obawia się, że myśliwi nie są w stanie odróżnić lochy prośnej od tej nie noszącej ciąży. Myśliwi zaś zapewniają, że by w ogóle oddać strzał muszą mieć pewność do czego, do zwierzęcia w jakim stanie strzelają. A ciążę łatwo rozpoznać po fizjonomii zwierzęcia.
- Jest zasada, która jest zasadą nadrzędną, ważniejszą od wszystkiego innego. Strzał oddaje się tylko i wyłączne do rozpoznanego celu. Jeżeli mamy do czynienia z sytuacją, kiedy to jest dzień albo bardzo dobra widoczność i tę sylwetkę spokojnie można rozpoznać, wówczas na pewno można strzelać. Jeżeli nie mamy takiej pewności, bo dzik stoi w krzakach, w wysokim śniegu, częściowo jego sylwetka jest zasłonięta, to po prostu myśliwy jeżeli nie może rozpoznać celu, to z tego strzału rezygnuje - mówił na antenie TVN 24 Mariusz Jakubowski, łowczy z Olsztyna.
MS, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze