Według prokuratury kierowca karetki, która nie była w danym momencie pojazdem uprzywilejowanym, jechał zbyt szybko, nie zachował należytej ostrożności i w trakcie manewru wyprzedzania doprowadził do zderzenia z innym pojazdem. Kierowca samochodu, z którym ambulans się zderzył zginął, a kierowca pogotowia usłyszał zarzuty i stracił prawo jazdy. Dokument jest mu niezbędny, bo 42-latek, chociaż sam przeszedł niedawno poważną operację, chce jak najszybciej wrócić do pracy. Dlatego sprawę na korzyść oskarżonego rozpatrzył ostrowski sąd. – Stwierdził, że na obecnym etapie jest to środek przedwczesny i na razie nie można przypisać winy kierowcy karetki. Czekamy za opinią biegłego i dopiero środki karne sąd będzie orzekać po zamknięciu rozprawy – wyjaśnia Damian Grzeszczyk, obrońca 42-latka i dodaje, że w trakcie procesu będą starali się udowodnić winę kierowcy opla. - Zadaniem obrony winę za całe to zdarzenie ponosi kierujący oplem, a nie kierowca karetki. Naruszył on dwie podstawowe zasady w ruchu drogowym: zasadę ograniczonego zaufania i zasadę poruszania się na skrzyżowaniu. Obie zasady obligują do stosowania szczególnej ostrożności, której tutaj nie było. Z punktu widzenia kierowcy karetki, który widział, że kierowca opla zwalnia mogło wytworzyć się przekonanie, że kierowca pojazdu osobowego zachowuje się prawidłowo, tak jak to robi 99% kierujących na widok karetki.
71-letni kierowca opla zmarł w kaliskim szpitalu. 14 grudnia prokuratura postawiła ratownikowi medycznemu zarzuty (WIĘCEJ ). Grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności.
AW, fot. arch. infostrow.pl
Napisz komentarz
Komentarze