Do zdarzenia doszło w miniony piątek. 26-letni mężczyzna z rozciętą skronią przyjechał na kaliski SOR po 22:30. – Od początku był agresywny, ubliżał personelowi i innym pacjentom. Próbowano go uspokajać, ale nie przynosiło to efektów. Około północy zaczął się awanturować. Nie dał sobie zaopatrzyć rozciętej skroni, zrywał opatrunek. W pewnym momencie doszło do wybuchu złości. Mężczyzna kopnął przechodzącego korytarzem lekarza. Ratownicy próbowali obezwładnić agresora. Na miejsce wezwaliśmy policję – relacjonuje przebieg sytuacji Paweł Gawroński, rzecznik prasowy szpitala w Kaliszu.
Agresywny pacjent był w stanie po zażyciu środków odurzających. Jak przekazuje nam policja wyczuwalna była od niego również silna woń alkoholu. – Po przyjeździe na miejsce policjanci obezwładnili tego mężczyznę. 26-latek był bardzo agresywny, wyczuwalna była od niego silna woń alkoholu. Po udzieleniu mu pomocy lekarskiej został zatrzymany w policyjnej izbie zatrzymań. Następnego dnia, po wytrzeźwieniu usłyszał zarzuty: znieważenia funkcjonariusza publicznego – 30-letniego lekarza na dyżurze oraz naruszenia jego nietykalności fizycznej – przekazuje nam podkom. Witold Woźniak z Zespołu Prasowego Komendy Miejskiej Policji w Kaliszu.
Niestety, awanturujący się pacjenci, nietrzeźwi, po zażyciu nieznanych środków odurzających – dopalaczy, to zmora SOR-ów w całym kraju. Kaliski szpital przestrzega, że wszystkie przypadki agresji i przemocy ze strony pacjentów będą zgłaszane odpowiednim organom. - To niedopuszczalne zachowanie. Lekarz powinien skupić się na pomocy pacjentom, a nie zastanawiać się, z której strony może zostać uderzony. Na takie zachowania naszej zgody nie ma i nie będzie, a konsekwencje wobec agresorów będą wyciągane z całą stanowczością – mówi Paweł Gawroński, rzecznik prasowy kaliskiego szpitala.
Oprócz tego przypadku, do ataku na personel kaliskiego SOR-u doszło w minionym roku. – Wówczas przechodząca korytarzem ratowniczka medyczna została uderzona przez pacjenta po dopalaczach pięścią w tył głowy – przypomina Paweł Gawroński.
SOR(ry) tu ratuje się życie!
Agresja słowna, dewastacja jak niszczenie łazienek czy wybijanie szyb - to kolejne problemy, z jakimi zmaga „ostry dyżur” w Kaliszu. Osobną kwestią jest fakt, że część osób przyjeżdża na SOR z dolegliwościami, z którymi powinni udać się do lekarza rodzinnego.
Dlatego szpital, na wzór placówek ze Śląska, zrealizuje kampanię edukacyjno-informacyjną pod hasłem „SOR(RY) TU RATUJE SIĘ ŻYCIE”. - Chodzi o to, by pacjenci nie traktowali Szpitalnego Oddziału Ratunkowego jako przychodni - to miejsce, gdzie walczymy o Wasze życie – wyjaśnia rzecznik „okrąglaka”.
Szpital pracuje również nad podejściem swojego personelu do pacjentów. - Chcemy, aby nasz szpital stał się bardziej przyjazny, stąd między innymi szkolenia dla personelu z psychologiem. Nasz personel ma być fachowy, a jednocześnie empatyczny - i nad tym wspólnie pracujemy – dodaje Paweł Gawroński.
Wg danych za 2018 rok, w SOR w Kaliszu przyjętych było ok. 33.000 pacjentów, z czego tylko niecałe 11.000 było w stanie na tyle poważnym, że zostali przekazani do leczenia w innych oddziałach. Ponad 22 tys. pacjentów po udzieleniu pomocy w SOR zostało bez hospitalizacji odesłanych do domu. - Nie oznacza to oczywiście, że 22 tysiące pacjentów nie powinno się w SOR znaleźć, bo na przykład ze złamaną ręką czy raną do zszycia pacjent musi trafić do SOR, bo nikt inny mu pomocy nie udzieli, ale wiemy o tym nie od dziś, że bardzo duża grupa pacjentów nie powinna do SOR trafić – dodaje Paweł Gawroński.
Do SOR powinien trafić pacjent w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego, któremu nie da się udzielić pomocy w ramach POZ lub poradni specjalistycznej. - To, że system ambulatoryjnej opieki specjalistycznej jest niewydolny i na poradę specjalisty często trzeba czekać tygodniami, nie oznacza że SOR jest w stanie wyrównać błędy systemowe. Każdy pacjent, który znalazł się w SOR, choć nie powinien, jest zagrożeniem, dla tych którzy trafiają tam w stanie nagłym. Taki pacjent zabiera czas lekarza, który powinien być poświęcony wyłącznie pacjentowi w stanie bezpośredniego zagrożenia życia – podkreśla rzecznik prasowy szpitala w Kaliszu.
Agnieszka Gierz, fot. archiwum; Szpital w Kaliszu/fb
Napisz komentarz
Komentarze