Intensywne starania o przyznanie bezzwrotnego wsparcia trwały od kilku miesięcy. Nie było wiadomo czy miasto otrzyma pożyczkę czy dotację oraz w jakiej wysokości.
Jan Mosiński, poseł Prawa i Sprawiedliwości, który od samego początku powstania problemu zabiegał o jego rozwiązanie w najwyższych państwowych instytucjach, ogłosił że zarząd Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej postanowił przyznać Kaliszowi dotację, czyli pieniądze, których nie będziemy musieli zwracać. Jej poziom ustalono na 50%. Przed kilkoma dniami Rada Nadzorcza podtrzymała tę decyzję. - Otrzymałem informację, że Rada Funduszu pozytywnie zaopiniowała uchwałę Zarządu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej i przeznaczyła na ten cel kwotę ponad 5 mln zł, czyli 50% kosztów ogólnych całej operacji. Cieszę się również, że za niedługi czas mieszkańcy osiedla Szczypiorno dzięki tym decyzjom będą mogli spać spokojnie – przekazuje poseł.
Można zatem powiedzieć, że połowę potrzebnej sumy – maksymalnie 5 mln zł - „mamy już w kieszeni”. Drugą połowę musimy wyłożyć sami. 3 mln zostały już zarezerwowane w budżecie Kalisza. - Środki musimy zabezpieczyć, natomiast ta realna kwota, którą będziemy musieli wydać, ona będzie wynikiem postępowania przetargowego. A do końca nie wiemy, co tam jest, jak sobie firmy to skalkulują. Jesteśmy przed realnym oszacowaniem kosztów. Niewykluczone, że to będzie wyższa kwota – mówi nam Krystian Kinastowski, prezydent Kalisza.
A może być i niższa. Wstępnie określono, że na zlikwidowanie feralnego magazyny potrzeba około 10 mln zł. Jednak tak naprawdę nikt dokładnie nie wie, na ile groźne są odpady zalegające w jednym z magazynów w Szczypiornie. Obiekt jest szczelnie wypełniony beczkami i puszkami po brzegi. Wiadomo, że jest ich około 3 tysięcy ton. Nie można tam swobodnie wejść i tak naprawdę trudno określić, na ile szkodliwe i niebezpieczne są to substancje.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, niebezpieczne odpady znikną ze Szczypiorna jeszcze w tym roku.
***
Przypomnijmy, w 2013 roku - Patryk M., właściciel firmy z Poznania wynajął od osoby prywatnej jeden z magazynów na terenie dawnej Agromy przy ul. Wrocławskiej. Mógł składować tam odpady, ale zgodnie z prawem był zobowiązany do ich odpowiedniej utylizacji. Firma zgromadziła w magazynie różnego rodzaju farby, lakiery, rozpuszczalniki, oleje… Łącznie blisko 3 tysiące ton chemikaliów, które jak się później okazało, przechowywane były w niewłaściwy sposób. Miasto nieprawidłowości stwierdziło w marcu 2014 roku i natychmiast wydało decyzję cofającą zezwolenie na zbieranie odpadów wraz z nakazem ich usunięcia.
Gdy magazyn zapełnił się po brzegi niebezpiecznymi substancjami, poznaniak zawiesił działalność i zniknął. Wziął zatem pieniądze za przejęcie odpadów i zobowiązanie się do ich utylizacji i ślad po nim zaginął. Tymczasem substancje zaczęły zagrażać środowisku i ludziom. Do ich wycieku dochodziło dwukrotnie, w lipcu 2013 roku i w 2014 roku. Interweniować musiała między innymi specjalistyczna grupa ratownictwa chemicznego. Patryk M. w 2015 roku usłyszał wyrok 2 lat więzienia w zawieszeniu na 6 lat i grzywny w wysokości… 12 tysięcy zł. Nadal nie można od niego wyegzekwować, by na swój koszt usunął niebezpieczne składowisko. Zgodnie z przepisami, jeżeli postępowania egzekucyjne wobec właściciela feralnej firmy nie przynoszą rezultatów, koszt tak zwanego wykonania zastępczego ponosi zawsze samorząd. Sytuacja jest jednak wyjątkowa, bo powstała przez wadliwe prawo i dotyczy również innych miast, dlatego władze Kalisza liczyły na wsparcie rządu w rozwiązaniu tego problemu.
Dziś przepisy zabezpieczają już samorządy przed tego typu procederami. - Kiedy przejęliśmy rządy, w trybie ekstraordynaryjnym ministerstwo środowiska zajęło się kwestią tzw. dzikich składowisk odpadów, w tym toksycznych, niebezpiecznych i po stosownej nowelizacji wprowadziliśmy coś takiego jak kaucję gwarancyjną. Czyli jak ktoś chce ubiegać się o pozwolenie, musi wpłacić określoną kaucję, która w przypadku, gdyby właściciel wyparował, a taką sytuację mieliśmy właśnie w Szczypiornie, ta kaucja gwarantuje jakąś część kosztów, którą należy ponieść przy likwidacji danego dzikiego, nielegalnego składowiska –wyjaśnia Jan Mosiński. – W 2013 roku PO z PSL przyjęła nowelizację ustawy o gospodarowaniu odpadami, odstępując od zabezpieczeń finansowych przy wydawaniu zezwoleń na gromadzenie odpadów. Mogę postawić nawet taką tezę, że gdybyśmy wówczas rządzili, tej sytuacji w Szczypiornie by nie było – uważa poseł.
AG, AW; fot. archiwum
Napisz komentarz
Komentarze