Podczas rutynowego monitorowania fermy, aktywiści dostrzegli w jednej z klatek chore zwierzę – szczeniaka lisa polarnego z bezwładnie zwisającą łapą. W asyście policji odebrali zwierzę właścicielowi i przekazali pod opiekę weterynarza. - Ta interwencja jest kolejnym dowodem na to, że ferm zwierząt futerkowych nie da się odpowiednio kontrolować, a warunki ekonomiczne sprawiają, że hodowcom nie opłaca się leczyć chorych zwierząt, przez co ogromnie cierpią – jak lis uratowany z fermy w Karskach. Jedynym rozwiązaniem jest systemowa zmiana – całkowity zakaz hodowli zwierząt na futro – mówi Paweł Rawicki ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki.
Lis zabrany z fermy w powiecie ostrowskim dostał imię Maciek. Jest bezpieczny i przebywa pod stałą opieką weterynaryjną, jednak jego stan jest ciężki. Rana łapy jest rozległa, a infekcja głęboka. Lekarze czekają, aż jego stan się ustabilizuje, by móc przeprowadzić operację. – Maciek miał szczęście, że go dostrzegliśmy zza płotu fermy – komentuje Andrzej Sikorski, aktywista Otwartych Klatek, który był obecny podczas interwencji. – Nie wiemy, ile takich zwierząt jak on jest schowanych w klatkach niewidocznych z daleka. Wiemy jednak, że Maciek nie jest wyjątkiem i cierpienie zwierząt na fermach jest nieuniknione. Będziemy monitorować fermy i pokazywać, jak wygląda rzeczywistość, dopóki zakaz hodowli zwierząt na futro nie zostanie wprowadzony – dodaje.
Losy lisa Maćka oraz innych lisów uratowanych z ferm można śledzić na stronie Otwartych Klatek na Facebooku. Organizacja prowadzi także zbiórkę na pomoc chorym lisom oraz na kampanię walczącą o zakaz hodowli zwierząt na futro w Polsce.
Źródło: otwarteklatki.pl, fot. Andrew Skowron
Napisz komentarz
Komentarze