Kilka minut na macie to godziny treningów. Pod okiem trenera, ale żeby myśleć o sukcesach też bardzo często w domu. Gimnastyka artystyczna to sport wymagający. Nie tylko sprawności fizycznej, ale też wewnętrznej dyscypliny. - Przede wszystkim trzeba chcieć i dużo ćwiczyć - mówi Barbara Prochowska, jedna z uczestniczek turnieju, a na co dzień podopieczna klubu KKS. - Teraz ćwiczymy 2,5 godziny. Zajęcia odbywają się każdego dnia, ale trzeba być minimum trzy razy w tygodniu. Czasami trzeba też ćwiczyć w domu, żeby z formy nie wyjść.
- Trening zaczynamy od rozgrzewki, później ćwiczymy układy - zdradza jej klubowa koleżanka Michalina Kunicka. - Robimy je pod muzykę, później trenerka omawia, co robimy dobrze, a co źle i poprawiamy. Tak długo, aż będzie dobrze, czasami trzeba w domu też popracować, szczególnie w weekendy, kiedy nie ma treningów.
Chociaż kiedy zapada decyzja o rozpoczęciu przygody ze sportem na poważnie – każdym, nie tylko gimnastyką artystyczną – to wiadomo, że tej pasji trzeba się poświęcić bez reszty. I tak organizować dzień, by starczyło czasu na naukę i na treningi. I nie wystarczy samozaparcie. Potrzebne jest też wsparcie najbliższych. W przypadku tak małych zawodniczek tym bardziej, bo to nie tylko konieczność zawiezienia na treningi czy zawody. - W tygodniu córka szybko odrabia lekcje, biegnie od razu na gimnastykę. Trening ma do wieczora, później wraca do domu. Najczęściej zmęczona, ale szczęśliwa - opisuje dzień córki Beata Kunicka. - Natomiast w zawody zaangażowana jest cała rodzina. I to od wczesnych godzin porannych do wieczora. Jeśli zawody są daleko, a takie zdarzają się często, trzeba dojechać. Na miejscu gwiazdę wyszykować. I tam też jest rozciąganie i trening, ale to już pod okiem pań trenerek. My jesteśmy odpowiedzialne za ubiór, uczesanie. Czasami koleżanki pomagają w malowaniu. Robimy wszystko, żeby dziewczynki ładnie wyglądały. Jak się ogląda ich występy to rozpiera nas wielka duma.
A takie wyjazdy zdarzają się nawet kilka razy w miesiącu. - Zawsze przed wyjściem jest trema - dodaje Natalia Janecka, także z kaliskiego klubu. - Ale się dopingujemy. Bijemy sobie brawo, krzyczymy i trzymamy kciuki.
Wsparcie koleżanek i publiczności jest ważne. Zawody to ogromna trema i wysiłek. Nie tylko fizyczny, ale też psychiczny. Chociaż gimnastyka artystyczna przyciąga. W pierwszym kaliskim turnieju wystartowało 130 zawodniczek z kraju oraz z Ukrainy w wieku od 5 do 17 lat. A oceniane jest wszystko, od ruchów, przez układ po wygląd. - Każdy detal jest ważny i nawet najmniejsza pomyłka może kosztować dziewczyny medal, może pozbawić miejsca, więc bardzo ważne jest wykonywanie układów na maksa - mówi Krystyna Zimna, trenerka gimnastyki artystycznej KKS Włókniarz. - Żeby osiągnąć wysoki poziom nasze dziewczyny muszą ćwiczyć od małego, więc przychodzą do nas dziewczynki już czteroletnie, a nawet trzyletnie. Tutaj dostają wszystko, co kochają. To jest połączenie akrobatyki, baletu, tańca i artyzmu. W gimnastyce artystycznej mamy to wszystko w sobie.
Nagrodą są brawa i wygrane. W kaliskim turnieju – świątecznym, organizowanym przez sekcję gimnastyki artystycznej KKS – każda uczestniczka mogła liczyć na medal. Jednak podium to już nagroda dla najlepszych.
AW, zdjęcia autor, Katarzyna Ciupek
Napisz komentarz
Komentarze