Według naszego rozmówcy na „Wieczorynce” powinno być czterech lekarzy, jednak jeszcze w ubiegłym roku wszyscy złożyli wypowiedzenia. Od tego czasu jedyna dla stutysięcznego miasta weekendowa opieka zdrowotna pozostawia wiele do życzenia. Świadczą o tym również maile do naszej redakcji; to fragment ostatniego z nich – z piątku, 24 stycznia (pisownia oryginalna):
„(…) Trwa epidemia grypy, poczekalnia pełna ludzi, a lekarza nie ma. Powinien być o godz. 18, o 19-tej wciąż nie wiadomo czy będzie. Dociera pół godziny później. Ludzie po 39 stopni, dzieci przelewajace się przez ręce a dociera jeden lekarz, na dodatek nie pediatra. Kobietę o kulach z silnymi bólami brzucha odsyłają z SORu na wieczorynke po skierowanie a lekarza nie ma! Ludzi, czy mamy jeszcze jakieś prawa jako pacjenci?” – pyta nasza czytelniczka.
Dyrektor szpitala uspokaja, że kaliszanie nie zostaną na weekend bez opieki zdrowotnej, choć przyznaje, że na „Wieczorynce” sytuacja łatwa nie jest. – O tych problemach słyszę już sprzed świąt. Kiedyś było tak, że powinny być cztery zespoły, tj. lekarz i pielęgniarka i był w tym pediatra. Teraz nie ma już pediatry, tylko dyrektor decyduje według potrzeb, jacy lekarze tam powinni być – wyjaśnia Radosław Kołaciński, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. L. Perzyny w Kaliszu. - Wiem, że we wszystkich ościennych ośrodkach tych lekarzy jest mało. W związku z tym u nas nieraz jest tak, że nie ma pełnej obsady czterech lekarzy. Dlatego ustawodawca stwierdził, że „Wieczorynka” powinna znajdować się przy SOR-ach, żeby ci pacjenci, ewentualnie jakby był jakiś deficyt, mogli być zaopatrzeni. A jak są SOR-y, to są i oddziały. Szczególnie chodzi tu o naszych małych pacjentów.
To właśnie brak pediatry w weekendy wydaje się być dla kaliszan największym problemem. - U nas na SOR-ze mamy dodatkowo zrobiony SOR dziecięcy; jeden jest w Poznaniu, drugi jest u nas, nigdzie na innych SOR-ach nie ma SOR-u dziecięcego- dodaje Radosław Kołaciński, zapewniając, że najmłodsi pacjenci zawsze znajdą tu dobrą opiekę. - Być może była sytuacja, że było bardzo dużo dzieci i lekarz nie mógł sobie poradzić, ale nikt stąd nie odszedł z kwitkiem - podkreśla.
Według dyrektora informowanie mediów o problemach na „Wieczorynce” to celowe działanie znanej mu osoby. Pacjentów zapewnia, że w weekendy i święta zawsze znajdą tu pomoc. Czasem muszą jednak uzbroić się w cierpliwość. - U lekarza rodzinnego też czeka się kilka godzin, a „Wieczorynka” to jest taki lekarz rodzinny po południu – tłumaczy Radosław Kołaciński.
RED, fot. arch.
Napisz komentarz
Komentarze