- Nie nagrywam tego filmiku żeby zasiać panikę, ale żeby pokazać jak w Polsce wykrywa się koronowirusa w porównaniu z tym, co mówią nam media i rząd. Drodzy państwo, liczba absurdów, które spotkały mnie i personel szpitala jest nie do przyjęcia z perspektywy pacjenta i logicznie myślącego człowieka - zaczyna swoją relację Ania.
Kobieta sporo podróżuje. Była we Włoszech, a jak wiadomo koronawirus tam szaleje. Była też w Kalifornii. I dwa dni po powrocie ze Stanów w poważnym stanie zgłosiła się do krotoszyńskiego szpitala. To był wtorek.
- Utrzymanie przytomności wydawało mi się nadludzkim wysiłkiem. Ale byłam w szpitalu więc wierzyłam, że ktoś za chwilę mi pomoże. W takim stanie leżałam dwie godziny na kozetce, w kurtce, łapiąc każdy oddech. A co robił w tym czasie szpital? Stosował się do procedur wyznaczonych przez górę- opowiada Ania.
Kobieta miała gorączkę 38,6, bóle mięśni, problemy z oddychaniem. Typowe objawy dla koronawirusa i grypy. Grypę jednak szybko wykluczono. Testy wypadły negatywnie. Na co więc zachorowała młoda kobieta? I tutaj zaczęły się schody, bo wszystko wskazywało na to, że to koronawirus, ale ten przypadek obnażył błędy systemu.
- Wylęganie wirusa to okres 14 dni, a ja wróciłam z Włoch 21 dni temu. Nie ważny był mój stan, nie ważne, że każdy organizm jest inny. Ważne były widełki 14 dni, pacjentki nie przyjmiemy – tak zdaniem Ani stwierdzili lekarze z oddziałów zakaźnych w Kaliszu i Poznaniu.
Lekarze twierdzili, że okres wylęgania wirusa jest krótszy, więc Ania nie może być nim zainfekowana. O potwierdzenie tej tezy musieli zadbać lekarze z Krotoszyna. Pobrano je już we wtorek, ale jak opowiada nam pacjentka, Państwowy Zakład Higieny w Warszawie bada je tylko do… 15.00. - Po 15.00 koronawirus ma wolne, spędza czas z rodziną – ironizuje wyraźnie zdenerwowana tym faktem Ania.
Koronawirus - media a rzeczywistość. Aktualizacja: 30 minut po zamieszczeniu tego filmu, PZH z Warszawy przekazał do szpitala informacje o ujemnym wyniku badania na obecność koronawirusa. Liczba godzin potrzebnych do uzyskania wyniku: 88.
Opublikowany przez Annę Morawską Sobota, 29 lutego 2020
I porównuje kilka faktów: w Chinach na wynik testów na obecność koronawirusa czeka się 3 godziny, w Polsce teoretycznie 6 godzin. Ona w izolatce szpitala w Krotoszynie, który nie ma oddziału zakaźnego, a personel nie jest odpowiednio przeszkolony na takie przypadki czekała 88 godzin. I wyniki, na całe szczęście dla Ani i nas wszystkich, negatywne przyszły dopiero po publikacji jej nagrania w internecie w sobotę.
Ania nie ma koronawirusa. Nie ma też zaufania do polskiej służby zdrowia, a raczej systemu, który za nią stoi.
MS, fot. pixabay.com, wideo: facebook
Napisz komentarz
Komentarze