Spółki zakładane były przez przypadkowe osoby, często wpanipulowane w ten biznes – tak przynajmniej twierdzi jedna z nich, pełniąca funkcję prezesa. Dowodziło nimi dwóch obywateli jednego z naszych wschodnich sąsiadów. I to oni odpowiadają za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, która działała od 2014 roku.
Żeby móc funkcjonować, szukali osób, które m.in. za drobne opłaty podpiszą kilka dokumentów in blanco. Tak było w przypadku Dariusza J., który zarabiał m.in. pilnując miejsc parkingowych przy urzędzie dla uchodźców w Warszawie. Mężczyzna na przełomie 2016 i 2017 roku został zaczepiony przez mieszkańca Ukrainy. Od słowa do słowa, od kieliszka do kieliszka znajomość się zacieśniała. - W trakcie jednego z takich spotkań oznajmił, że zostałem jednogłośnie wybrany prezesem spółki. Myślałem, że żarty sobie stroi - zeznał przed sądem Dariusz J., jeden ze współoskarżonych, który aktualnie przebywa w jednym z nadmorskich aresztów w związku z innym przestępstwem. - Po jakimś czasie przyniósł mi dokumenty in blanco do podpisania. I jak zaczął przybijać pieczątki to myślałem, że mnie wkręca, ale powiedział, że to będzie tymczasowo. Ja podpisałem parę dokumentów, ale ich nie czytałem. Jak chciałem, żeby to odkręcił to mówił, że to tylko na chwilę. Z początku nie brałem tego serio, ale jak to się mówi, nie zdążyło się odkręcić. I tyle na ten temat, podtrzymuję zeznania. Nie mam do nikogo pretensji, tylko na swoją głupotę jestem zły. W sumie nie czuję się winny, ale jednak mój podpis był pod tym, bo mnie skłonili - dodał.
Gratyfikacja za kolejne składane podpisy była różna. Czasami mężczyzna dostawał 50 złotych, czasami pół tysiąca. Raz podpisywał dokumenty umożliwiające założenie firmy, za moment ją sprzedające lub zakładające rachunki bankowe.
Z informacji innych zasiadających na ławie oskarżonych wynika, że w przestępczą spiralę Illyia B. i Eduarda H. wciągane były różne osoby, nawet takie, które wykonywały dla ich - wydawało legalnie istniejącej - spółki usługi w postaci m.in. sprzątania biur. W sumie mniej lub bardziej świadomie wspólnikami mężczyzn zostało 17 osób, z których większość odpowiada z wolnej stopy. Pozostali, w tym organizatorzy przestępczego procederu, przebywają w areszcie, a do Sądu Okręgowego w Kaliszu zostali przywiezieni w eskorcie zamaskowanych i uzbrojonych policjantów. Umundurowani funkcjonariusze byli także na sali rozpraw i przy tak zaostrzonych środkach bezpieczeństwa odczytano zarzuty wszystkim oskarżonym. Dwom głównym kierowania zorganizowaną grupą przestępczą, innym współudziału w tym procederze, trwającym cztery lata. - Spółki słupy wystawiały puste faktury i były one kolportowane do kolejnych podmiotów, które je wykorzystywały. Można rozróżnić dwa rodzaje. Jedna to prosta, gdzie te faktury są kolportowane, natomiast była też taka sytuacja, że te faktury były wystawiane na towar, który fikcyjnie krążył między podmiotami polskimi i zagranicznymi w celu wyłudzenia VAT - wyjaśnia Paweł Lutomski z Prokuratury Regionalnej w Łodzi. - Handel dotyczył takiego asortymentu jak kawa i napoje energetyczne i też złoto.
Według ustaleń prokuratury mężczyznom przez 4 lata udało się wyłudzić od Skarbu Państwa około pół miliarda złotych. Postawione im zarzuty dotyczą też prania brudnych pieniędzy. Sprawa jest wielowątkowa i samo przesłuchanie głównego oskarżonego – jeśli będzie chciał zeznawać - lub odczytywanie jego zeznań złożonych w trakcie śledztwa, może potrwać nawet kilka dni.
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze