Karnawał 2020 był ostatnim normalnym okresem swobodnej zabawy. Większość restauracji pracowała pełną parą. Kończył się jeden weekend i już zaczynały się przygotowania do kolejnego balu, studniówki lub wesela. - To były imprezy na poziomie 200 – 250 osób – przypomina, co działo się przed rokiem Marek Pawlik z restauracji Margo. - Nieraz bywało tak, że bale, czy wesela były i w piątek i w sobotę też.
W marcu przyszła pandemia. Zamrożono większość gospodarki, w tym gastronomię. Wtedy restauratorzy zaczęli wspierać medyków, osoby samotne i potrzebujące. Równocześnie przestawiając się na pracę na wynos. Właściciele lokali oczekiwali, że niebawem wszystko wróci do normy. Powiew normalności przyszedł latem i zahaczył o jesień. Wszyscy z tego skorzystali – także restauratorzy, którzy w ograniczonej liczbie, ale ponownie mogli gościć w swoich progach osoby mające ochotę na relaks przy ulubionym daniu. Były też organizowane imprezy okolicznościowe. Jednak radość trwała krótko. W listopadzie ponownie usłyszeliśmy słowo „lockdown”. - Chcemy zmniejszyć ruch społeczny, mobilność społeczną, to jest zdaniem wszystkich specjalistów jedyny skuteczny sposób. Zostańmy w domach, ograniczmy mobilność, kontakty społeczne – mówił wtedy premier Mateusz Morawiecki.
W przypadku gastronomii ta zasada nadal obowiązuje. Według specjalistów czas w restauracji, któremu towarzyszą rozmowy i rozluźnienie podstawowych zasad jak dezynfekcja, dystans i maseczka, mocno wpływa na rozprzestrzenianie się koronawirusa. Dlatego restauracje, kawiarnie, puby nadal zostają zamknięte. Chociaż spora część jest już na skraju wytrzymałości. Psychicznej i finansowej. Koszty są, a klientów brak. - Nie powiem ilości osób, ale procentowo spadek na poziomie 80-85 procent – podsumowuje straty w klientach Marek Pawlik.
Tarcze i ulgi
Dlatego większość gastronomii korzysta z pomocy. Jedną z nich jest wsparcie w ramach tarczy antykryzysowej. Inną pomoc samorządów miast. W ubiegłym roku w Kaliszu 21 lokali gastronomicznych skorzystało z ulg wynikających z wynajmowania lokali w zasobach MZBM. - Ulgi obejmowały miesiące: marzec, kwiecień, maj, listopad i grudzień oraz zależały od spadku obrotów – informuje Juliusz Kowalczyk z Urzędu Miasta Kalisza. - Łącznie w naszym mieście, bez podziału na branże, dotacja wyniosła 400 tysięcy złotych. Tyle bowiem mniej wpłynęło do MZBM z faktu ulg dla poszkodowanych przez pandemię przedsiębiorców. Restauratorzy działający w lokalach innych niż miejskie, mogli wnioskować o odroczenie terminu zapłaty podatku od nieruchomości. Skorzystało z tego dwóch – dodaje.
ULGI Z JAKICH MOGLI SKORZYSTAĆ PRZEDSIĘBIORCY DZIAŁAJĄCY W LOKALACH MZBM
1) w przypadku spadku obrotów o 60% lub więcej, zastosowano 100% ulgę, czyli najemcy zwolnieni byli z opłaty czynszu, a opłacali jedynie media,
2) w przypadku spadku obrotów o 40% ale nie więcej niż 59% zastosowano 50% ulgę,
3) w przypadku spadku obrotów o 20% ale nie więcej niż 39% zastosowano 20% ulgę
4) najemcy korzystający z 50% ulgi wynikającej z zarządzenia nr 226/2016 Prezydenta Miasta Kalisza, jeśli wykazali spadek obrotów o co najmniej 20% korzystali z dodatkowej 20% ulgi.
Ruch w pośredniaku
Czy to wystarczy? W internecie pojawiają się informacje o zamykaniu niektórych lokali i wyprzedaży przez nich części sprzętu.
Ruch zaczyna się także w pośredniaku. Chociaż w grudniu zarejestrowanych było niewiele ponad 2,5 tysiąca osób, podobnie jak przed rokiem. Z początkiem 2021 przybyło jednak osób rejestrujących się jako bezrobotne. - Trudno jest określić branże w grupie osób, które się rejestrują. Nie ma takiej branży, która wyjątkowo czytelnie byłaby widoczna w tych, które mogły się pozamykać w pandemii z powodu ograniczeń działalności – mówi Agnieszka Pazdecka, wicedyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Kaliszu. - Tamten rok nie był czytelny jeśli chodzi o wzrost liczby osób bezrobotnych. W tamtym roku skupialiśmy się na pomocy pracodawcom. Wielu zgłosiło się o pomoc w ramach tarczy antykryzysowej. W sumie, w ramach tarczy antykryzysowej i ze środków na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu, rozdzieliliśmy ponad 80 milionów złotych, to bardzo dużo. Zakładam, że wielu pracodawców uzyskiwało też pomoc poza urzędem pracy i to wsparcie na pewno pomogło im przetrwać.
Na wynos, z dowozem, do auta
Na razie restauratorzy próbują działać w nowych warunkach, czyli oferując dania jedynie na wynos. I na tym polu część próbuje zachęcić smakoszy do swoich propozycji kulinarnych. Aktywność w mediach społecznościowych, ułatwienia w odbieraniu dań i potrawy, które mają nutę indywidualności. Tak jak w przypadku restauracji Margo, która często wykorzystuje ulubioną łakoć znad Prosny, czyli Andruty Kaliskie, z których tworzy dodatki do dań głównych – jak w carpaccio z buraka lub w deserach, gdzie są posypką duetu doskonałego, czyli ciepłego jabłka i lodów waniliowych.
- Teraz też oczywiście nie poddajemy się. Musimy działać – mówi z nadzieją i energią Marek Pawlik. - Robimy posiłki, które podajemy na wynos z dowozem. Wprowadziliśmy też nowość, którą nazwaliśmy lunch box driver. Klient do nas podjeżdża, najlepiej żeby wcześniej zadzwonił, by nie czekał w samochodzie i ten obiad, który zamówił ja mu przynoszę do samochodu. Może zapłacić gotówką lub kartą. Nie musi wchodzić do naszego lokalu.
Dlatego jedną z ofert dla restauratorów – oprócz od lata działających platform – są akcje umożliwiające mieszkańcom Kalisza zapoznanie się z ich ofertą. Taką zorganizowało Miasto na swojej stronie internetowej, tworząc listę lokali świadczących usługę na wynos. Wiosną skorzystało z niej 51 lokali, jesienią 23. Także nasza redakcja ruszyła z podobną pomocą i na stronie portalu umieszczała restauracje, które w ten sposób chciały trafić do klientów.
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze