Chodzi oczywiście o walkę z pandemią, a tzw. paszport szczepionkowy były jednym z jej elementów. Choć używa się nazwy „paszport”, mowa jest raczej o zaświadczeniu czy dokumencie przypominającym Międzynarodową Książeczkę Szczepień. Co ważne – jego brak nie oznaczałby możliwości przemieszczania się między krajami. Osoby zaszczepione przeciw COVID-19 miałyby jednak więcej przywilejów jak np. zwolnienie z kwarantanny lub obowiązku posiadania negatywnego testu na koronawirusa.
Takie rozwiązanie funkcjonują już w Izraelu. W lutym wprowadzono tam tzw. zieloną przepustkę, przysługującą tym, którzy co najmniej tydzień wcześniej przyjęli drugą dawkę szczepionki oraz ponad 700 tys. osobom, które przeszły już zakażenie. Izraelczycy posiadający "zieloną przepustkę" mogą korzystać z siłowni i basenów oraz uczestniczyć w wydarzeniach sportowych i kulturalnych. Paszporty szczepionkowe rozważa także Unia Europejska.
Zdania na ten temat są podzielone. Pomysł podoba się branży turystycznej, choć ta podnosi, że należy pójść dalej i przygotować procedury dla ozdrowieńców lub ułatwić dostęp do tanich testów. Przeciwnicy paszportów, m.in. Francja i Niemcy, wskazują, że to rozwiązanie dyskryminuje osoby młode, które na swoją kolej w szczepieniach muszą jeszcze poczekać.
MIK, fot. pixabay
Napisz komentarz
Komentarze