Już na powitanie z trzecią ligą kaliszanom przyszło przełknąć gorzką pigułkę. Gdy kibice jeszcze dobrze nie usadowili się na swoich miejscach, przyjezdni cieszyli się z prowadzenia. Sprytem wykazał się Dominik Chromiński. Do niego właśnie trafiła futbolówka po dalekim podaniu z połowy gości. Napastnik Jaroty poradził sobie z kaliską obroną i nie dał żadnych szans Marcinowi Żółtkowi. Od rozpoczęcia gry ze środka boiska do zdobycia gola upłynęło zaledwie 13 sekund!
Szybko stracony gol wpłynął bez wątpienia na dalsze losy spotkania, bo jarocinianie mogli skupić się na przeszkadzaniu gospodarzom, co zresztą czynili bardzo skutecznie. W pierwszej połowie tylko raz nie zdołali upilnować Konrada Chojnackiego, który mając sporo wolnej przestrzeni zawinął piłkę z kilkunastu metrów tuż obok spojenia słupka z poprzeczką. Szczęśliwe dla przyjezdnych okazały się też werdykty arbitrów, którzy nie dostrzegli przewinień w obrębie „szesnastki” na Michale Kucharskim i Błażeju Ciesielskim.
Gospodarze przeważali i na początku drugiej połowy wpakowali nawet piłkę do siatki, ale zdaniem sędziów Iwelin Kostow był w tej sytuacji na spalonym. Gdy kaliszanie pozostawali jeszcze myślami przy tej sytuacji, prawym skrzydłem urwał się Chromiński, po czym padł w polu karnym. Rozjemca tego spotkania Dawid Maciejewski z Poznania nie miał wątpliwości i wskazał na „wapno”. Z 11 metrów nie pomylił się Piotr Skokowski i Jarota podwyższył prowadzenie.
Miejscowi ambitnie dążyli do zmiany rezultatu, ale zdołali jedynie uzyskać gola kontaktowego. Miało to miejsce w 67. minucie. Wówczas świetnym podaniem ze środka pola obronę rywali zgubił Kostow, wypracowując Błażejowi Ciesielskiemu doskonałą okazję. Skrzydłowy KKS-u „położył” golkipera, a następnie strzelił mocno do pustej bramki.
Porażka z Jarotą zakończyła kapitalną serię „trójkolorowych”. W rozgrywkach ligowych byli bowiem niepokonani od 20 września 2014 roku. W najbliższy weekend podopieczni trenera Pawlaka spróbują zapoczątkować nową pomyślną passę. Wówczas zagrają na wyjeździe z Nielbą Wągrowiec. Tydzień później powrócą na swoje boisko, by zmierzyć się z Wdą Świecie.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze