Po dwóch porażkach z rzędu zawodnicy z grodu nad Prosną nie wyobrażali sobie innego scenariusza, jak ogranie młodzieży z Gdańska. Zadanie zrealizowali, ale niewiele brakowało, by zwycięstwo uciekło im z rąk.
Kaliszanie długo szukali recepty na nieustępliwą obronę rywali. Po kwadransie przegrywali 5:7. Z czasem zaczęli jednak przejmować inicjatywę. Do nich właśnie należała końcówka pierwszej połowy, w której zagrali skutecznie i uciekli gdańszczanom na sześć bramek (18:12).
Michał Drej rzucił w Gdańsku osiem bramek.
Do 41. minuty MKS kontrolował zawody. Trafienie Michała Nieradko zwiększyło dystans nad SMS-em do ośmiu bramek (23:15). Wydawało się więc, że nic już nie jest w stanie zagrozić kaliskiej siódemce. Okazało się jednak, że nawet tak znaczna przewaga może nie wystarczyć do odniesienia premierowego triumfu. W ekipie gospodarzy brylował najskuteczniejszy na parkiecie Szymon Sićko. Między innymi dzięki jego celnym rzutom miejscowi błyskawicznie skracali dystans do kaliszan i na pięć minut przed ostatnią syreną złapali kontakt (26:25).
Na szczęście podopieczni Pawła Ruska i Mateusza Różańskiego odparli szarżę gdańskiej młodzieży. W decydujących fragmentach pomogła im gra w podwójnej przewadze. Cztery bramki z rzędu, w tym trzy autorstwa Michała Dreja, pozwoliły przyjezdnym odetchnąć z ulgą. Gospodarzy stać jeszcze było na zmniejszenie straty do trzech trafień (30:27).
– O ile nasza gra w obronie wygląda całkiem nieźle, o tyle brakuje nam konsekwencji w ataku pozycyjnym. Nad tym musimy popracować, bo nie może dochodzić do sytuacji, że roztrwaniamy ośmiobramkową przewagę. Na pewno na wyeliminowanie błędów potrzebujemy czasu. Cieszy to, że z tygodnia na tydzień prezentujemy się coraz lepiej – ocenił nam drugi trener MKS-u, Mateusz Różański.
Pierwsze w tym sezonie zwycięstwo przesunęło kaliszan do czołowej dziesiątki w tabeli grupy A pierwszej ligi. W najbliższą niedzielę zagrają oni w Arenie z MKS-em Poznań. Początek meczu o godzinie 15:00.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze