Podczas ostatniej rozprawy zeznawali m.in. koledzy z pracy oskarżonego policjanta
Sąd przesłuchał policjantów, którzy 14 sierpnia ubiegłego roku - w dniu, w którym miało dojść do pobicia - pełnili służbę. Przesłuchał też oskarżonego i poszkodowanego oraz obejrzał nagranie z kamer umieszczonych na terenie Komendy Miejskiej Policji przy ul. Jasnej. Tak prokuratura, jak i obrona są zgodne co do jednego: przed rokiem, kiedy po domowej awanturze na komendę trafił nietrzeźwy Krzysztof C., doszło do użycia siły. Na tym koniec zgody co do przebiegu zdarzeń.
Zemsta policjanta?
Według prokuratury policjant przekroczył swoje uprawnienia, uderzył nie tylko będącego pod wpływem alkoholu, ale i zakutego w kajdanki 30-latka bez konkretnej przyczyny. W dodatku w zemście za wcześniejsze nieporozumienia, których podłożem było rozpowszechnianie przez zatrzymanego kaliszanina informacji, że policjant handluje narkotykami. – Nawet jeśli poszkodowany był agresywny, to policjant zna wschodnie sztuki walki i nie musiał używać pałki. Doskonale poradziłby sobie z obezwładnieniem mężczyzny – dowodził na sali sądowej Adam Handke, prokurator. – To nie obrona policjanta, to zemsta i stosowanie prawa ulicy.
Był agresywny, obrażał policjanta
Obrońca mundurowego przekonywał, że ten wykonywał czynności służbowe z agresywnym zatrzymanym. Już na pierwszej rozprawie można było usłyszeć, że Bartosz S. zjawił się na komendzie dlatego, że przez radio słyszał, że na ul. Jasną dowożony jest Krzysztof C. Jak mówił, chciał porozmawiać z zatrzymanym. Kiedy ten wysiadł z radiowozu miał zostać rozkuty. – Był bez kajdanek. Miał opuszczoną głowę. Wtedy podeszli do niego dwaj policjanci, w tym oskarżony i zaczęli do niego mówić. Wtedy zatrzymany podniósł głowę, zobaczył, że stoi przy nim Bartosz S. i zaczął krzyczeć, że ten jest ćpunem i handluje narkotykami – zeznawał w czwartek jeden z funkcjonariuszy, którzy tego dnia pełnił służbę i widział część zdarzenia. – Zatrzymany został kilka razy uderzony, około 3-4, obezwładniony, przyciśnięty do ziemi. Założono mu kajdanki.
Poszkodowany Krzysztof C. (na zdj. ) i policjant Bartosz S. znali się wcześniej. Ponoć byli w konflikcie
I wprowadzono do Policyjnej Izby Zatrzymań. Z nagrania, na które powoływał się obrońca policjanta, wynika, że zatrzymany wszedł tam o własnych siłach. Nie wyglądał jak osoba pobita czy ranna. Nie wyglądał nawet jak osoba nietrzeźwa. Oskarżyciel dowodził z kolei, że rozmowa z zatrzymanym będącym pod wpływem alkoholu, nie powinna mieć miejsca. – Przepisy tego nie zabraniają. Rozpytanie operacyjne może mieć miejsce w takich warunkach – dowodził Tomasz Mielcarek, obrońca funkcjonariusza Bartosza S. – Natomiast zniewaga policjanta na służbie jest przestępstwem i mundurowy ma prawo zareagować.
Rozbieżne zeznania
Większość przesłuchanych przez sąd policjantów zeznała, że zatrzymany Krzysztof C. był bez kajdanek. Tylko jeden twierdził, że 30-latek był skuty. Według oskarżonego zadano od 3 do 4 uderzeń. Poszkodowany uważa, że razów było znacznie więcej, dlatego po wytrzeźwieniu i opuszczeniu komendy zrobił obdukcję i sprawę zgłosił prokuraturze. Tym bardziej, że jak mówił, w dniu zajścia był nietrzeźwy i nie mógł się bronić.
Mężczyzna jest znany kaliskiej policji – był zatrzymywany za kradzieże, nadużywanie alkoholu i środków odurzających oraz awantury. Policjant, który jest oskarżony o przekroczenie uprawnień, odpowiadał niedawno przed sądem za nielegalne posiadanie amunicji. Sprawa została umorzona ze względu na brak znamion przestępstwa.
Wyrok w sprawie pobicia zatrzymanego ma zapaść za tydzień.
AW, zdjęcia arch.
Napisz komentarz
Komentarze