Jedna osoba potrzebująca otrzymywała miesięcznie z unijnego programu 6 kg żywności o wartości 21 złotych. Zatem od stycznia do października wstrzymano pomoc wartą ponad 180 złotych na jedną osobę, co oznacza, że 10 tysięcy osób potrzebujących z Kalisza nie otrzyma jedzenia wartego prawie 2 tysiące złotych. - Przypuszczam, że teraz zrodzi się w tych rodzinach dylemat, czy kupić dziecku chleb czy zapłacić czynsz. I na pewno nie będzie zapłacony czynsz, bo chleb dziecko musi dostać – mówi Grzegorz Chwiałkowski, prezes Banku Chleba w Kaliszu.
Przez brak żywności z programu PEAD cztery kaliskie organizacje przestały dostarczać ją potrzebującym. Trzy, w tym Bank Chleba, starają się pozyskiwać prowiant na własną rękę. - W tej chwili mleczarnia mnie wspomaga, piekarze mnie bardzo wspomagają, ogrodnicy, bo zaczął się wysyp ogórków i pomidorów. Także jakoś przebidujemy do września, a nie wiem, czy we wrześniu znów program PEAD ruszy – dodaje Grzegorz Chwiałkowski.
Do Kalisza z Unii nie dotarły między innymi makarony, klopsy, mąka czy płatki śniadaniowe dla 800 podopiecznych Banku Chleba. Mimo to nie narzekają. - Dzięki Bankowi Chleba to dzięki Bogu rodzinie mojej córce nie brakuje jedzenia. My też trochę pomagamy i jakoś muszą wytrzymać. Nic się na to nie poradzi – mówi Zbigniew Andrzejewski, który odebrał dzisiaj z Banku Chleba pieczywo i sery dla córki i jej dziesięciorga dzieci.
W tym roku kaliski Bank Chleba, który zrzesza najbardziej potrzebujących mieszkańców miasta obchodzi swoje 20-lecie. Z okazji okrągłej rocznicy organizacja życzy sobie jednego – żeby nigdy nie zabrakło chleba dla ich podopiecznych.
Ewelina Samulak, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze