Odczytując uzasadnienie wyroku, sędzia Marta Przybylska podkreślała, że skazanie policjanta to kara za popełnione przewinienie, ale też prewencja, która ma zapobiec tego typu zachowaniom wśród mundurowych. Samowolne wymierzanie kary w przypadku przedstawiciela policji nie powinno mieć miejsca. - Bartosz S., jako funkcjonariusz policji, winien postępować zgodnie z przepisami prawa, które w państwie prawa regulują sposób, w jaki karze się osoby, które naruszają obowiązujący porządek prawny – mówiła Marta Przybylska, sędzia Sądu Rejonowego w Kaliszu.
Od wymierzania sprawiedliwości są sądy, nie pałka
14 sierpnia ubiegłego roku, nietrzeźwy Krzysztof C. wszczął domową awanturę. Jego matka wezwała policję. Chciała, by syn wytrzeźwiał i uspokoił się w Policyjnej Izbie zatrzymań przy ul. Jasnej. O jego zatrzymaniu i transporcie na komendę dowiedział się pełniący tego dnia dyżur policjant Bartosz S. Mężczyźni mieli ze sobą zatarg. Pokrzywdzony miał wcześniej rozpowiadać, że policjant handluje narkotykami. Sąd uznał, że mundurowy postanowił wykorzystać okazję i wyrównać rachunki, uderzają zatrzymanego pięć razy pałką po nogach i pośladkach. - Jeśli został on pomówiony przez pokrzywdzonego, winien złożyć w sądzie prywatny akt oskarżenia i domagać się bezstronnego osądzenia sprawcy pomówienia, a w razie stwierdzenia jego winy ukarania go w sposób zgodny z prawem – uzasadniała sędzia Przybylska. - Żaden z obowiązujących przepisów nie daje bowiem funkcjonariuszowi publicznemu uprawnień do wymierzania sprawiedliwości na własną rękę.
Poszkodowany Krzysztof C. jest usatysfakcjonowany z wyroku
Dodała, że oskarżony użył środka przymusu bezpośredniego, czyli pałki nie do celów określonych w ustawie. - W dniu zdarzenia nie nastąpiła żadna z okoliczności wskazanych w art. 11 ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej. Stosowanie przymusu bezpośredniego w ogóle bądź w postaci konkretnego środka musi wynikać bowiem z uzasadnionej konieczności – mówiła sędzia Marta Przybylska.
Tym bardziej, że Krzysztof C. był w kajdankach.
Sąd uwierzył poszkodowanemu, nie policjantom
Sąd podważył część zeznań świadków – policjantów, którzy tego dnia pełnili służbę. Za wiarygodne uznał zeznania samego poszkodowanego, który ze szczegółami potrafił opowiedzieć, co wydarzyło się rok temu przy ul. Jasnej. - Zostałem wyciągnięty z radiowozu przez pana S. Pomagał mu policjant, z którym miał wtedy dyżur. Zostałem zaciągnięty w miejsce, gdzie nie sięga kamera monitoringu i tam uderzony – przypomniał Krzysztof C. pobity przez policjanta
Wyroku wysłuchali koledzy i koleżanki z pracy policjanta. Jego samego nie było na sali
Krzysztof C. przyznaje, że miał zatarg z policjantem. Po ogłoszeniu wyroku był usatysfakcjonowany.
Policjanta nie było w czwartek na sali rozpraw. Wyrok nie jest prawomocny, dlatego mężczyzna może się od niego odowłać. W przeciwnym razie nie będzie mógł dalej pełnić służby. Póki co nadal pracuje w kaliskiej komendzie.
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze