Warszawianki były faworytkami niedzielnej potyczki w Arenie. I choć wygrały w trzech setach, to początek spotkania należał do ambitnie grających kaliszanek, które były o krok od zwycięstwa w premierowej partii. – Zdarza się czasami, że wysiadając prosto z autokaru na mecz, który odbywa się w hali, znacznie różniącej się od naszej, jest ciężko. Z drugiej strony to dziewczyny z Kalisza zagrały początek koncertowo, nie mogłyśmy przełamać ich bloku i obrony. Na ten słabszy start zebrało się więc kilka czynników. Bardzo się jednak cieszę, że mamy kolejne zwycięstwo i to za trzy punkty – oznajmia Kinga Hatala.
Zwyciężając w niedzielę, już po raz siódmy w tym sezonie, siatkarki ze stolicy umocniły się na pozycji lidera pierwszej ligi i jak na razie nie widać zespołów, które mogłyby im zagrozić. – Grałam już w drużynach, które były i faworytem, i czerwoną latarnią rozgrywek, więc wiem, jakie jest nastawienie przeciwniczek w takich meczach. Wystarczy po prostu nasz słabszy dzień i zarazem świetny dzień przeciwnika. Nie jest wtedy wykluczone, że przegramy. Staramy się jednak nie dopuścić do takich sytuacji. Wiemy, że kiedy ucieka nam parę punktów, to musimy się zmobilizować i zrobić wszystko, żeby przynajmniej wyjść z twarzą i jak na razie to nam świetnie wychodzi – przekonuje była atakująca Muszynianki.
Wisła konsekwentnie realizuje cel, jakim jest awans do OrlenLigi. Mimo że wygrywa mecz za meczem i nie traci żadnych punktów, to nie spoczywa na laurach. – Musimy uważać, żeby zwycięska seria nas nie uśpiła. Tak naprawdę dopiero w maju będziemy mogły być pewne tego, że zrobiłyśmy dobrą pracę. Na razie musimy nastawiać się na to, że każdy mecz może wyglądać tak, jak początek tego dzisiejszego – zakończyła Kinga Hatala.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze