Metodologie zbierania informacji o liczbie mieszkańców są dwie. Główny Urząd Statystyczny bierze pod uwagę realną liczbę mieszkańców, niezależnie od tego, czy te osoby są zameldowane, czy nie. GUS porównuje liczbę zgonów i urodzeń z ostatnim spisem powszechnym. Wydział Spraw Obywatelskich w UM Kalisz ma dane bardzo dokładne, ale wyłącznie o osobach zameldowanych na stałe i czasowo. Jakby tego nie liczyć, to i tak wychodzi, że mamy ciągły spadek liczby ludności. Kalisz szybuje w dół.
Liczba zameldowanych w Kaliszu
Czerwiec 2016: 99 604 marzec 2016: 100 473
Ogólna liczba wszystkich osób mieszkających w Kaliszu
2016: 102 575 2014: 103 373
869 – o tyle spadła liczba zameldowanych kaliszan w zaledwie jeden kwartał 2016 roku. Poważny spadek może wynikać z coraz bardziej liberalnego podejścia do obowiązku meldunkowego. Jednak, o ile można zrozumieć, że nowy mieszkaniec miasta nie czuje potrzeby zameldowania się tutaj, to trudno sobie wyobrazić, że ktoś wymeldowuje się ze swojego mieszkania w Kaliszu, a żyje w nim nadal.
Spadek realnej liczby mieszkańców potwierdzają też dane GUS. W ciągu dwóch lat ubyło w mieście prawie 800 osób. Z danych GUS wynika też, że populacja w mieście coraz szybciej się starzeje, a liczba urodzeń jest niższa niż wskaźnik zgonów. To bardzo niekorzystne trendy dla długofalowej polityki demograficznej. Kalisz nie jest jednak odosobnionym przypadkiem. Polaków rodzi się coraz mniej, część z nich wyjeżdża za granicę. W Kaliszu widać też trend wyprowadzek poza miasto. Wielu kaliszan pobudowało się np. na terenach gminy Godziesze Wielkie, czy w gminie Gołuchów.
Liczby narzędziem politycznym
Jak walczyć z demograficznym spadkiem? To było jedno z głównym pytań w kampanii wyborczej w 2014 roku - Głównymi instrumentami, jakie można i należy zastosować w tej kwestii, dysponuje państwo. Są to urlopy macierzyńskie, dodatki rodzinne, nowelizacja kodeksu pracy zapewniająca rodzicom dzieci ciągłość stażu pracy, ulgi i przywileje dla pracodawców z tytułu opieki nad matkami itd. – komentował to zjawisko na łamach wp.pl, Janusz Pęcherz, ówczesny prezydent Kalisza.
Całkiem inną diagnozę problemu stawiały osoby, które w 2014 roku ubiegały się o fotel prezydenta. W kampanii dowodziły, że winę za tę sytuację ponoszą ówczesne władze miasta. - By przywrócić miejsca pracy, należy odbudować strategię pozyskania tzw. trwałych inwestorów w zakresie firm produkcyjnych. Konieczna będzie tutaj pełna współpraca kaliskich uczelni i środowisk biznesowych. W efekcie, jeśli kaliszanie będą mieli stabilną pracę, nie będą wyjeżdżać, a nawet jeśli wyjadą choćby na okres studiów, to częściej będą wracać do rodzinnego miasta i realnie myśleć o powrocie – mówił w tym samym artykule wp.pl Grzegorz Sapiński, wtedy kandydat „Wspólnego Kalisza” na prezydenta.
Zapomniane „słoiki” Plichty
„Słoiki” do Kalisza! – to hasło z kampanii 2014 roku Andrzeja Plichty, kandydata PiS, który uważał, że Kalisz powinien przyciągać większą liczbę mieszkańców całego regionu. – Żeby przyciągnąć do Kalisza nowych mieszkańców i zapobiec emigracji, należy stworzyć przyjazne warunki, które zapewnić może obniżenie podatków, stworzenie lepszej oferty spędzania wolnego czasu i dostosowania rozrywki do potrzeb mieszkańców – mówił Plichta.
Dziś Grzegorz Sapiński i jego koalicjant Andrzej Plichta z PiS mają pełną swobodę we wprowadzaniu swoich pomysłów w dziedzinie zwiększenia populacji. Kaliszanie czekają na efekty.
M. Spętany, fot. archiwum
Napisz komentarz
Komentarze