Strażacy dwukrotnie zostali wezwani w okolice ul. Sportowej i raz na Wał Matejki. W każdym z trzech przypadków łabędzie nie potrzebowały pomocy, a zgłaszający po prostu źle rozpoznali sytuację. – Zawsze w tego typu akcjach używamy nieprzemakalnych skafandrów i tzw. deski lodowej, na której strażak przemieszcza się do celu. Na pewno osoby zgłaszające miały dobre intencje. Potraktowaliśmy te akcje jak ćwiczenia – mówi mł. kpt. Grzegorz Kuświk, oficer prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Kaliszu.
Gdy strażacy zbliżyli się do rzekomo przymarzniętego ptaka, ten oderwał się od cienkiej tafli lodu i odleciał w pobliskie miejsce. Jak wyjaśniają ornitolodzy, ptaki siedzące na tafli zamarzniętego jeziora w ten sposób odpoczywają. Głowy mają skręcone do tyłu i ukryte w piórach skrzydeł. Pióra łabędzia są natłuszczone i tak szybko nie przymarzają. Są jednak sytuacje, gdy łabędzie mogą potrzebować naszej pomocy. Łabędź, który przymarznie się do tafli lodu, nie może zdobyć pożywienia ani wody, co sprawia, że umiera z pragnienia, a nie z zimna.
Pamiętajmy, że jeżeli sami zauważymy przymarznięte łabędzie, w żadnych przypadku nie powinniśmy wchodzić na lód, by ratować ptaki.
AG, fot. MS, psp.wlkp.pl
Napisz komentarz
Komentarze