W tej sprawie portal faktykaliskie.pl zaalarmował jeden z czytelników, którego dziadkowie padli ofiara nieuczciwej firmy. W minioną środę do mieszkania starszego małżeństwa przy ul. Górnośląskiej zadzwonił około 30-letni, schludnie ubrany mężczyzna. - Przedstawił się, że jest mechanikiem od gazu i zapytał czy mamy dla niego jakąś pracę. Spytałem się go, czy ma czujniki gazu. Odpowiedział, że ma. To mówię akurat dobrze, bo potrzebuję taki czujnik – relacjonuje pan Wacław. Nieznajomy usilnie proponował także małżeństwu wymianę kuchenki albo junkersa. Gdy ci jednak zdecydowali się tylko na czujnik gazu, mężczyzna zadzwonił po kolegę, który za chwilę zjawił się z czujnikiem. Jego montaż polegał na… zawieszeniu go na istniejącym już haczyku i podłączeniu do gniazdka. Za tę usługę mężczyźni zażądali 200 złotych. - Dałam mu te 200 złotych, ale on mówi: pani tu nic nie traci, bo jeśli pani pójdzie 1 lipca do Urzędu Skarbowego to tam zwrócą pani te 200 złotych - opowiada pani Jadwiga.
Państwo Jadwiga i Wacław nie chą pokazywać twarzy, ale ostrzegają inne osoby przed nieuczciwymi akwizytorami.
Rzekomy zwrot Urząd Skarbowy miał wypłacić po przedłożeniu faktury wraz z zaświadczeniami o grupie niepełnosprawności i okazaniu legitymacji emeryta-rencisty. Pieniądze seniorzy mieli otrzymać bezpośrednio w Urzędzie lub na konto. Co oczywiście okazało się później nieprawdą. Starsi ludzie jednak w to uwierzyli. Wtedy mężczyzna poprosił o jeszcze 100 złotych. Tyle bowiem miało kosztować samo urządzenie. Łącznie małżeństwo zapłaciło mężczyznom 300 złotych. - Byłam zdziwiona, bo mówię 300 złotych za czujnik gazowy? A on się dopytywał jeszcze o łazienkę, o zmianę junkersa i kuchenkę, ale odpowiedziałam mu, że wszystko działa dobrze i nie ma potrzeby tego zmieniać – mówi pani Jadwiga.
Czujnik gazowy, który od nieznajomych zakupiło małżeństwo w Internecie kosztuje 79 zł w wersji najdroższej, a w najtańszej 49 zł. Za całość usługi starsi państwo z Górnośląskiej słono więc przepłacili. W dodatku do urządzenia nie była dołączona żadna instrukcja obsługi, karta gwarancyjna czy też atest. Czujnik na szczęście przynajmniej działa.
Od umów podpisywanych z tego typu firmami nie zawsze jest łatwo odstąpić.
Za zakup czujnika mężczyźni wystawili fakturę, a za montaż umowę o dzieło. Jak przestrzega Miejski Rzecznik Konsumentów w Kaliszu, należy z dużą nieufnością podchodzić do podpisywania takich umów we własnym domu. - Jeśli umowa jest zawarta poza lokalem firmy - w mieszkaniu konsumenta, to od takiej umowy można odstąpić w ciągu 10 dni od jej zawarcia. W umowie tej powinna być informacja o tym, że takie prawo konsument posiada. Jeżeli nie ma takiej informacji, to będzie możliwość odstąpienia od tej umowy nawet do 3 miesięcy od jej zawarcia – mówi Ewa Kawalec, Miejski Rzecznik Konsumentów.
Taki czujnik mozna kupić za 49 zł. Małżeństwo z Kalisza zapłaciło nieuczciwej firmie aż 300 zł.
W umowie, którą podpisało małżeństwo z ul. Górnośląskiej widnieje informacja, że można od niej odstąpić w ciągu 10 dni. Jednak jak zaznacza Miejski Rzecznik Konsumentów w Kaliszu taka możliwość istnieje tylko wtedy, gdy urządzenie będzie w stanie „niezmienionym”, a ów czujnik jest już używany. I tu tkwi sporna kwestia, którą firma może wykorzystywać, by nie zwrócić małżeństwu pieniędzy. Firma, która naciągnęła mieszkańców Górnośląskiej ma siedzibę w Kozarzewie w powiecie konińskim. W Internecie można znaleźć opisy podobnych przypadków, czyli namawianiu starszych osób do wymiany kuchenki albo zamontowania czujnika gazu i naciąganiu ich na kilkaset złotych. A od podpisanej umowy nie tak łatwo odstąpić. Sprawę rodzina seniorów z ul. Górnośląskiej zgłosiła na policję i do Federacji Konsumentów.
Agnieszka Gierz, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze