Bieg Andrzeja Jabłońskiego śledziły kaliskie i ogólnopolskie media. Oto relacje ówczesnego Telekuriera Kaliskiego działającego przy Centrum Kultury i Sztuki, który uwiecznił wyczyn kaliszanina.
Trasa liczyła 1577 km i wiodła przez Czechy, Austrię i Włochy. Została podzielona na 26 etapów: 3 w Polsce, 4 w Czechach, 7 w Austrii i 12 we Włoszech.
Wspomnienia wciąż żywe
18 maja 1997 r., w dniu 77. urodzin Jana Pawła II wbiegł na plac św. Piotra. Minęło 20 lat, a pan Andrzej doskonale pamięta niemal każdy pokonany kilometr, a przede wszystkim finisz biegu i towarzyszące mu wówczas emocje. - To była niedziela. Przepiękny dzień, słoneczny. Karabiniarzy mnie prowadzili od hotelu, miałem 10 km do mety. Czułem się naprawdę wielkim sportowcem, tak jakbym miał na placu św. Piotra zapalić znicz olimpijski. Bardzo szybko biegłem, aż wszyscy się dziwili. Punktualnie o 11:50 wbiegłem na plac, na Anioł Pański. Ojciec Święty powiedział: „Witam sportowca, który przebiegł trasę z Kalisza do Rzymu”. Łezka w oku się zakręciła, czułem się dowartościowany – wspomina pan Andrzej.
Wieczorem supermaratończyk osobiście spotkał się z papieżem. - Nie zapomnę tej chwili, kiedy trzymając statuetkę, którą miałem wręczyć Ojcu Świętemu po prostu drżałem. Ojciec Święty to zauważył i nachylił się do mnie. Powiedział: Słuchaj, ile ty masz lat? Odpowiedziałem: 61 proszę Ojca Świętego. Ooo, to za późno zacząłeś biegać, odpowiedział - wspomina z uśmiechem Andrzej Jabłoński.
Sport przepisem na zdrowie
Dziś dla upamiętnienia ważnego dla Kalisza wydarzenia, Andrzej Jabłoński, złożył wiązankę kwiatów przed pomnikiem św. Jana Pawła II w Kaliszu. Ma 81 lat i nadal cieszy się świetnym zdrowiem. Na swoim koncie ma tysiące przebiegniętych kilometrów. - Przebiegłem 135 maratonów, 32 "setki" - czyli biegi na 100 km, trzy biegi 24-godzinne, każdy na około 200 km i dwa długie biegi: jeden do Heerhugowaard w Holandii - ponad 1200 km i jeden do Rzymu - 1577 km - wylicza sportowiec.
Pan Andrzej już nie biega, może jedynie truchtać, wszystko przez zlekceważoną kilka lat temu grypę. - 5 lat temu zignorowałem grypę, niestety zapomniałem, że mam już swoje lata no i mój organizm sobie nie poradził. Dostałem arytmii serca, teraz mogę tylko lekko truchtać – mówi były supermaratończyk. Wciąż jest bardzo aktywny i jak sam mówi, sekret jego sprawności kryje się właśnie w sporcie. - Sport uprawiam od 16 roku życia, najpierw było to kolarstwo. Zacząłem biegać, mając 45 lat. Dlateo mój przykład pokazuje, że zacząć biegać można niemal w każdym wieku. I wszystkich do tego zachęcam. Wystarczą adidasy, koszulka, dresik i proszę na trasę – mówi Andrzej Jabłoński.
Pan Andrzej obecnie jest animatorem sportu na Orliku przy ul. Granicznej w Kaliszu. Jak sam podkreśla, praca z dziećmi daje mu wiele radości i pomaga utrzymać dobrą formę.
AG, fot. autor, wideo: Telekurier Kaliski z zasobów Archiwum Państwowego w Kaliszu, arch. pryw. Andrzeja Jabłońskiego
Napisz komentarz
Komentarze