Strażnik miejski nie miał litości dla właścicielki tego psiaka
Wszystko działo się 16 lutego przy ul. Górnośląskiej. Właścicielka białego terriera (populary westie) wyszykowała pupila do wyjścia i otworzyła drzwi mieszkania. – Nie zdążyła założyć mu smyczy, bo pieskowi tak chciało się siusiu, że wybiegł z klatki i pobiegł się załatwić – relacjonuje znajoma właścicielki psiaka.
Piesek w pasiastym kubraczku z renifrem przykuł uwagę strażnika miejskiego, który czekał na kolegę przed bankiem. Reakcja funkcjonariusza była natychmiastowa. – Podszedł do tej kobiety i oświadczył, że pies jest bez smyczy, w związku z czym musi zapłacić mandat w wysokości 250 zł. Powiedział, że jeśli nie przyjmie mandatu, sprawa trafi do sądu, a pani musi liczyć się z pokryciem kosztów sądowych - dodaje sąsiadka.
Paragrafy, sąd, dodatkowe koszty i zdecydowana postawa mundurowego kompletnie wyprowadziły emerytkę z równowagi. Wystraszona zgodziła się zapłacić, ale ubłagała niższą kwotę – ostatecznie stanęło na 100 zł. Dla niej i tak to majątek, dlatego po wszystkim pożaliła się sąsiadce, która pomogła jej napisać odwołanie do straży miejskiej. – Przecież ten mały piesek nikomu nie zagrażał, a ta kobieta to emerytka, nie ma pieniędzy. Odpowiedź była odmowna. Poradzono jej, żeby płaciła mandat w ratach – dodaje nasza czytelniczka.
Komendant: zwykle pouczamy
Strażnik miejski, wypisując kobiecie mandat, powołał się na art. 77 kodeksu wykroczeń, który mówi: Kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze grzywny do 250 złotych albo karze nagany. Przepis ten jest mało konkretny, ale już nasz lokalny Regulamin utrzymania czystości i porządku na terenie Kalisza mówi, że: Do obowiązków osób utrzymujących zwierzęta domowe należy m.in. prowadzenie w miejscach publicznych psa na smyczy, a psa rasy uznawanej za agresywną lub psa w typie tej rasy – na smyczy i w kagańcu.
Mundurowy ma jednak wybór: ukarać albo pouczyć. Komendant Straży Miejskiej Kalisza zapewnia, że jego ludzie zwykle korzystają z tej drugiej możliwości, a mandaty wypisują w ostateczności. – W ubiegłym roku wystawiliśmy 2500 mandatów karnych, a pouczeń było 5000. Te dane mówią same za siebie – podkreśl Dariusz Hybś.
Dlaczego więc na pouczeniu nie skończyło się tym razem? - Z tego co wiem pies był w dużej odległości od właścicielki, w bardzo ruchliwym miejscu, co jest niedopuszczalne. To była indywidualna decyzja funkcjonariusza, który uznał, że okoliczności uzasadniają wypisanie mandatu. Ja nie mogę w to ingerować – dodaje Dariusz Hybś.
MIK, fot. arch. pryw. właścicielki psa
Napisz komentarz
Komentarze