Na lotnisko do Michałkowa przyjechali na długo przed zawodami. Sebastian Szczurtek i Rafał Lokumski z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej mają za zadanie przygotowanie prognozy pogody dla szybowników – czyli trudnej, skomplikowanej i bardzo dokładnej. Spotykają się z dyrektorem sportowym, który w zależności od przedstawionej mu prognozy ustala zadania na dany dzień konkurencji. A o godzinie 10:00, na odprawie dla pilotów, stają przed 130 zawodnikami i mówią: polecicie albo też nie.
- Na odprawie opisujemy całość pogody, nie tylko to, co dzieje się w najbliższej okolicy. Ze względu na zasięg konkurencji szybowcowych, które latają na odległości kilkuset kilometrów, trzeba sprawdzać wszystko, co może się wydarzyć - mówi Sebastian Szczurtek. - Uwzględniamy wszystkie czynniki, a głównie cumulusy, których tu wszyscy wypatrują - ile, gdzie i jak wysoko. Do tego temperatura, wilgotność i co się będzie z tym razem działo. Przypomina to czasami gotowanie, kiedy do garnka wrzucamy wiele różnych składników, z których wychodzi danie.
Prognozy dla pilotów przygotowują od dawna, choć przyznają, że tu w Michałkowie ranga imprezy jest bez porównania większa. Dziś ich praca to już nie bieganie z termometrem i probierzem wilgotności, a raczej profesjonalne modele pogodowe, które dobrze oddają prognozy. Czasami jednak wystarczy na takich zawodach 10-20 kilometrów różnicy w pogodzie i może być problem ze startem szybowców.
Lokumski i Szczurtek śmieją się, że wybrali sobie niewdzięczną pracę, bo w Polsce wszyscy na pogodzie się znają, podobnie jak na zdrowiu, piłce i polityce. A pytani, czy mają w instytucie szklane kule do przewidywania pogody, zgodnie i z powagą odpowiadają. - Tak, mamy.
Jednak magicznej różdżki nie mają, ponieważ w trakcie 35. Szybowcowych Mistrzostw Świata udało się wylatać 5 kolejek. – Reszta była nielotna, ale jest szansa, że jutro i w sobotę szybowce wzbiją się w niebo – mówi o prognozach Arleta Zeidler z biura prasowego mistrzostw.
AW, fot. organizator
Napisz komentarz
Komentarze