Święta rozpoczyna jedyna w swoim wymiarze wieczerza. Kolacja wigilijna od początku do końca ma bardzo symboliczny wymiar i przede wszystkim powinna być dla spotykających się przy stole duchową strawą. - Ja się posłużę przykładem z mojego domu. Myśmy w domu zawsze, jak jeszcze mieszkałem z rodzicami, to do Wigilii tak się przygotowywaliśmy, że w momencie kiedy mieliśmy zasiąść do stołu to każdy z nas się rozchodził po domu, żeby chociaż przez chwilę się pomodlić. W różny sposób. Jeden mówił „Ojcze nasz”, drugi „Zdrowaś Mario”, trzeci mówił sobie dziesiątkę różańca. To był taki nasz czas - zachęca do takiej praktyki o. Grzegorz Stroczyński, franciszkanin. - Później schodziliśmy się do wspólnego stołu i zawsze tata rozpoczynał modlitwę pańską, czyli "Ojcze nasz" i potem czytał fragment Pisma Świętego z ewangelii według św. Mateusza, ewentualnie wg. św. Łukasza, dotyczący narodzenia Pana Jezusa. I później był najbardziej cudowny moment, czyli dzielenie się opłatkiem. To nie jest tylko zwykły chleb, to nie jest tylko kruchy chleb taki niekwaszony, ale przede wszystkim chleb, który ma nas do siebie zbliżyć. Temu zawsze łzy towarzyszą, szczęścia, czasami wzruszenia – podziękowania komuś za to, że jest. Opłatek przede wszystkim ma nas zmusić do przebaczenia, do jakiejś większej bliskości, ma nas zmusić do tego, by jeden drugiemu ofiarował swój dar - samego siebie, ale to też znak Chrystusa. Jego kruchości, bo Chrystus się urodził jako kruche dziecko. Takie, z którym można było zrobić wszystko.
I święta są po to, by chrześcijanie odpowiedzieli sobie na pytanie, co zrobią z cudem narodzenia, które rokrocznie świętują.
AW, fot. pixabay.com
Napisz komentarz
Komentarze