Znaczenie wolnego miejsca przy stole zmieniało się na przestrzeni wieków. Współcześnie to nakrycie czekające na zbłąkanego wędrowca, który może zapukać do naszych drzwi w czasie wieczerzy wigilijnej i którego ugościmy niczym najbliższego krewnego. To także symbol naszych bliskich, którzy ten wieczór spędzają z dala od domu, ale też tych, którzy już nigdy fizycznie się przy nim nie zjawią. - Ludy przedchrześcijańskie, jak Słowianie, Germanie wierzyli, że w tym okresie przychodzą do nich zmarli, których trzeba ugościć - wyjaśnia Wojciech Zjawiony, etnograf z Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej. - Często bywało tak, że po skończonej kolacji wigilijnej zostawiano jeszcze posiłek dla przybywających z zaświatów dusz. Zdarzało się, że ksiądz zostawiał otwarte drzwi do kościoła po to, żeby dusze zmarłych mogły wejść do świątyni i uczestniczyć w nabożeństwie odprawianym przez zmarłego kapłana.
I na tym nie koniec przesądów związanych z Wigilią i odwiedzającymi nas w tym dniu duszami. Przygotowując się do kolacji, trzeba było uważać, by nie skrzywdzić duchów. Nie można było prząść, nie można było też szyć, by nie ukłuć niewidzialnych gości. Chociaż według przesądów, jeśli spojrzeliśmy przez dziurkę od klucza, mogliśmy dostrzec ich sylwetki.
AW, fot. pixabay.com
Napisz komentarz
Komentarze