- To trwało zaledwie chwilę. Grudzień 2018 roku. Jasiek bawił się akurat z Hanią, swoją siostrą bliźniaczką. Nagle powiedział, że boli go głowa i że źle widzi – wspominają początek koszmaru związani z naszym miastem, a obecnie mieszkający w Poznaniu rodzice 6-letniego Jasia. - Pojechaliśmy z nim do szpitala, gdzie synka zbadało trzech różnych lekarzy. Nie stwierdzili żadnych nieprawidłowości. Sugerowali, że to tylko epizod migreny. Po trzech miesiącach zabraliśmy Jasia do neurologa i na rezonans, tak na wszelki wypadek. Chcieliśmy być pewni, że jest w porządku. „Przecież Jaś nie ma żadnych objawów, jest energiczny, rozwija się prawidłowo” – uspokajaliśmy siebie. Niestety, okazało się inaczej. Badanie wykryło zmianę w pniu mózgu o niejasnym charakterze – wielkości 21 x 20 mm – mniej więcej tyle, ile ma pestka brzoskwini. Zmiana niedokrwienna, zapalna, guz? Lekarze nie byli pewni. Kazali czekać, obserwować Jasia i powtórzyć rezonans za trzy miesiące.
Najgorszy z możliwych
Wynik biopsji rodzice poznali w lipcu: diffuse midline glioma H3K27 M+. Najgorszy i najzłośliwszy guz mózgu występujący u dzieci. - Niestety, z uwagi na lokalizację, u Jasia nieoperacyjny. Nie można go wyciąć. Guz w głowie to wyrok śmierci. Prędzej czy później da o sobie znać – załamują ręce rodzice.
Niestety, w Polsce metody leczenia powoli się wyczerpują. Rodzina trafiła do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Zurychu w Szwajcarii, który z powodzeniem leczy dzieci z guzami mózgu. Jaś może skorzystać z nowej metody leczenia, niestety lek jest niedostępny w Europie (badania kliniczne na bardzo małej grupie trwają w USA), a koszt jego sprowadzenia do Szwajcarii jest niebotyczny - ponad 2,6 mln zł! Zostało już tylko kilka dni, ale do zebrania całej kwoty jest już bardzo blisko! (na dzień 19 marca 2020 r. brakuje niespełna 300 tys. zł)
Marzy, by zostać piłkarzem
Jaś, jak każde inne dziecko, ma marzenia. W przyszłości chciałby zostać piłkarzem. Ale rodzice boją się o tej przyszłości myśleć. Ta najbliższa to kilka miesięcy, w ciągu których muszą zebrać pieniądze na leczenie. - Nigdy nie myśleliśmy, że życie naszego synka będzie zależeć od pieniędzy. Cena leczenia jest niewyobrażalna. Kwota na zbiórce to jednak nie cyfry, to życie naszego synka. Pozostała nam wiara, że niemożliwe nie istnieje, że znajdą się ludzie, którzy nie pozwolą naszemu synkowi umrzeć – mają nadzieję rodzice chłopca.
W zbiórkę zaangażowała się m.in. znana podróżniczka Martyna Wojciechowska. Liczy się każda złotówka, a nade wszystko czas. Zbiórka dla Jasia odbywa się na www.siepomaga.pl - tutaj.
MIK, fot. archiwym prywatne rodziny
Napisz komentarz
Komentarze