Kobieta z mocno gorączkującym dzieckiem pojawiła się pod Szpitalnym Oddziałem Ratunkowym w Pleszewie 3 czerwca wieczorem. W związku z pandemią koronawirusa, rozmowę z przedstawicielem szpitala przeprowadziła przez wideodomofon. Ostatecznie nie weszła do szpitala, lecz wróciła z córką do domu. Następnego dnia stan dziecka gwałtownie się pogorszył i mimo interwencji pogotowia ratunkowego, dziewczynka zmarła. – Decyzją prokuratora we wtorek w Poznaniu przeprowadzono sądowo-lekarską sekcję zwłok dziecka – poinformował nas Maciej Meler, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim. - Sprawą zajmuje się Prokuratura Regionalna w Łodzi.
Śledczy wyjaśniają przyczynę śmierci dziewczynki, a także to, dlaczego matka z dzieckiem ostatecznie nie weszła do szpitala. Jak wynika z doniesień mediów, które powołują się na rodzinę, kobieta miała nie uzyskać pomocy medycznej. Z kolei szpital tłumaczy, że z niej nie skorzystała. W oświadczeniu dla PAP rzecznik prasowy pleszewskiego szpitala Ireneusz Praczyk napisał m.in., że „z wyjaśnień ratownika medycznego wynika, że kobieta nie zdecydowała się na skorzystanie z pomocy lekarza SOR-u, ani też nocnej i świątecznej opieki lekarskiej, pomimo otwartych drzwi wejściowych w momencie zakończenia rozmowy. Szczegóły tejże rozmowy, jaka odbyła się pomiędzy osobami towarzyszącymi dziecku, a ratownikiem medycznym stanowią przedmiot ustaleń organów ścigania, wobec czego nie będziemy wypowiadać się na ten temat. Zapis video pokazuje, że po krótkiej rozmowie kobieta oddaliła się wraz z dzieckiem. Nagranie obrazuje też dobry stan dziecka, które jest przytomne, ruchliwe i nic nie wskazuje, że za kilkanaście godzin rozegra się dramat z tak tragicznym finałem".
Rzecznik podkreślił też, że szpital jest „wstrząśnięty tą niewyobrażalną tragedią”.
MIK, fot. pixabay.com
Napisz komentarz
Komentarze