Prawie 3000 ton odpadów niebezpiecznych zgromadzonych w tym magazynie to tykająca bomba chemiczna, na szczęście proces jej rozbrajania właśnie się rozpoczął. Chemicy i specjaliści od utylizacji takich odpadów beczka po beczce wywożą stąd tę truciznę. Dopiero po otwarciu magazynu okazało się z czym mamy do czynienia.
- Są tam różne substancje, znaleźliśmy tam i ciekłą rtęć i stare farby. Spektrum odpadów jest bardzo szerokie, prace trwają, staramy się wchodzić w ten magazyn coraz bardziej - mówi Jarosław Surmacz z firmy Geocema, która jest jedną z dwóch wykonawców tego zlecenia.
Każda beczka jest badana w mobilnym laboratorium tuż obok magazynu i w zależności od rodzaju substancji wywożona do zakładów utylizacji. Dokładna analiza składu pozwala ustalić, co znajduje się w konkretnym pojemniku i na ile jest szkodliwe dla ludzi i natury.
Odpady te zalegają w magazynie od 2014 roku. Najemca wypełnił magazyn po brzegi beczkami z nieznaną substancją i zniknął. Służby namierzyły najemcę, wobec niego toczy się postępowanie sądowe, ale jest on prawdopodobnie tylko „słupem”. Niezależnie od czynności śledczych to na samorząd spadła odpowiedzialność za utylizację odpadów i zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom. Pierwszy przetarg na zajęcie się magazynem wyłonić zbyt kosztownych wykonawców.
- Kwota oferowana opiewała na 30 mln zł. Szanowni państwo, to są olbrzymie koszty, ja tylko powiem, że pierwszy etap Szlaku Bursztynowego, do którego się teraz przygotowujemy to jest 15 milionów. Można powiedzieć, że gdyby nie wsparcie NFOŚiGW musielibyśmy zrobić to własnymi siłami. My ten pierwszy przetarg unieważniliśmy, zmieniliśmy trochę jego zasady, byliśmy mądrzejsi o pewne rozmowy również z potencjalnymi wykonawcami i udało się tę kwotę obniżyć do 19 milionów złotych – wyjaśnia Krystian Kinastowski, prezydent Kalisza.
W tak kosztownym procesie pomóc miał Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska. Początkowo zadeklarował wsparcie w kwocie 5 milionów złotych. Po negocjacjach i interwencji poselskiej kwotę znacznie zwiększono, do 9 milionów.
- Dziękuję panu posłowi Mosińskiego, ten fakt jest wart podkreślenia. Pan poseł wielokrotnie organizował spotkanie z przedstawicielami Funduszu, by przekonać ich do większego wsparcia tych działań - mówi prezydent Kinastowski. - Wielu mieszkańców osiedla Szczypiorno, ale i całego Kalisza będzie mogło oddychać spokojniej, z myślą, że ta tykająca bomba nie zaszkodzi już mieszkańcom miasta Kalisza - dodał Jan Mosiński, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Poseł Mosiński podkreśla, że równie ważne co znalezienie pieniędzy na utylizację tych substancji były zmiany w prawie, by do takich sytuacji już nie dochodziło.
- Kaucja gwarancyjna, zastaw bankowy pod tego typu działalność. By w przypadku gdy w cudzysłowie właściciel takiego znaleziska „wyparuje”, żeby z tej kaucji pokryć koszty składowania i utylizacji - powiedział Mosiński.
Firma Geocoma, która zajmuje się utylizacją odpadów ze Szczypiorna musi to zrobić do końca przyszłego roku.
- Jesteśmy w stanie rozwiązać problem mieszkańców, który był nierozwiązany od 2014 roku - ocenił przedsięwzięcie Krystian Kinastowski.
W tej kadencji udało się rozwiązać kilka innych problemów, które od lat były sporym kłopotem dla samorządu. Udało się przekazać niszczejący budynek po banku NBP Akademii Kaliskiej, by po remoncie miała tam swój rektorat, a inny opustoszały gmach, budynek po więzieniu przy Łódzkiej zagospodarowała Wyższa Szkoła Wymiaru Sprawiedliwości, która ma swój kampus w Szczypiornie.
MS, fot. UM Kalisz/ M. Bartnik
Napisz komentarz
Komentarze