W dniu zdarzenia, 16 marca zeszłego roku małżonkowie pili alkohol. W momencie zatrzymania kobieta miała ponad 2 promile w wydychanym powietrzu, a sekcja zwłok Andrzeja J. wykazała u niego 3 promile alkoholu. Towarzyszył im wówczas Erwin C., 26-letni znajomy pary i to on miał przyczynić się do tragicznej w skutkach awantury. Jak ustalono podczas procesu feralnej niedzieli mąż Ewy J. zastał ją i kolegę w kuchni w „niedwuznacznej sytuacji”. - Wściekły kopnął żonę i uderzył, a Erwinowi C. kazał się wynosić z domu - mówił podczas ogłoszenia wyroku Marek Bajger, sędzia Sądu Okręgowego w Kaliszu.
Andrzej J. wrócił do pokoju. Wtedy żona chwyciła za nóż i zadała mężowi cios, który okazał się śmiertelny. 44-latek zmarł po przewiezieniu do szpitala. Pogotowie wezwała sama kobieta, dzwoniąc na numer 112. Dyżurnemu powiedziała, „chyba zabiłam męża” – przytoczył sędzia. - Kobieta do dźgnięcia przyznała się także policjantom, którzy o zdarzeniu zostali poinformowani przez dyżurnego z telefonu alarmowego. Później mówiła, że nie pamięta zdarzenia, ale sąd wydając wyrok wziął pod uwagę przyznanie się do winy z początku śledztwa. Tak samo jak fakt, że do zadania jednego ciosu doszło po awanturze między małżonkami i uderzeniu oskarżonej przez męża. To złagodziło karę. Na korzyść Ewy J. przemówił też fakt, że kobieta wezwała pogotowie oraz, że ma czworo niepełnoletnich dzieci – wyjaśnił Marek Bajger.
Sędzia pokreślił, że z ust Ewy J. nigdy nie padły słowa o obronie koniecznej, dlatego tego aspektu nie brano pod uwagę, wymierzając karę. Sąd wykluczył też, że do zdarzenia doszło przypadkowo – jeden z synów sugerował, że matka szykowała obiad, trzymając nóż w dłoni, a męża dźgnęła przypadkiem. Według sądu kobieta nóż chwyciła świadomie. W czasie dochodzenia okazało się, że z narzędzia zbrodni, kuchennego noża, starto ślady krwi i odciski palców.
Nie bez znaczenia był jednak fakt, że Ewa J. była ofiarą domowej przemocy, a Andrzej J. nadużywał alkoholu i pod jego wpływem był agresywny. Rodzina miała założoną tzw. Błękitną kartę. Kobiecie groziła nawet kara dożywotniego więzienia, jednak prokuratura domagała się 10 lat pozbawienia wolności. Obrona bezskutecznie wnioskowała o zmianę kwalifikacji czynu na spowodowanie obrażeń ciała, których wynikiem była śmierć.
W czwartek wyrok usłyszał również znajomy pary Erwin C. 27-latek był oskarżony o nieudzielenie pomocy Andrzejowi J. i niepowiadomienie o zdarzeniu pogotowia i policji. Kaliszanin został skazany na 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Ma też zapłacić 1200 zł grzywny.
Agnieszka Walczak, MIK, fot. AW
Napisz komentarz
Komentarze