W sieci coraz częściej pojawiają się prośby o niepublikowanie zdjęć uchodźców, a nawet darów dla nich czy wolontariuszy. W niektórych instrukcjach dotyczących pomocy Ukraińcom też można wyczytać, by ich nie pokazywać, nawet jeśli się na to zgadzają.
- Nie publikujmy zdjęć i nie ujawniajmy szczegółów, bo wróg wolnej Ukrainy i wolnego świata tak w Rosji, jak i w Polsce nie śpi. Nie chwalmy się skalą pomocy, nie szukajmy medialnego poklasku, nie grzejmy wizerunków w ogniu tej bestialskiej agresji. – napisał dwa dni temu prof. Piotr Łuszczykiewicz.
I chyba to na jego post poniższym wpisem zareagował Tadeusz Skarżyński, przewodniczący Rady Miasta Kalisza.
- Wiem że rozmaici „bardzo mądrzy” ludzie piszą żeby nie pokazywać wolontariuszy działających na rzecz uchodźców. Są głosem sumienia, domagającym się „skromności” od ludzi którzy angażują się w pomoc. A ja przekornie, mam to gdzieś. Bo dobro trzeba dostrzegać. – czytamy w poście Skarżyńskiego.
Z mojej perspektywy, z jednej strony jako dziennikarza, a z drugiej osoby, która ma bezpośredni kontakt z uchodźcami, w tej sprawie trzeba zachować się … przyzwoicie. Mam wrażenie, że nadmierna troska o ich wizerunek jest objawem przedmiotowego traktowania uchodźcy. Uchodźcą się bywa. To nie status społeczny. Ci ludzie w Ukrainie mieli normalne życie, wielu z nich to wykształceni Europejczycy, obyci z internetem.
Gdy przy granicy poznałem się z dwoma nastoletnimi chłopcami z dalekiej Ukrainy, pierwsze co, by znaleźć jakiś wspólny język, pokazałem im konto na Tik Toku Telewizji Kalisz, by po drodze pooglądali sobie trochę, by poznali miasto, do którego jadą. Oni naprawdę wiedzą jak działają socialmedia.
A co w przypadku gdy uchodźca okazuje się być znaną instagramerką to ona prosi mało znanego, lokalnego dziennikarza z Kalisza o selfi na jej instastories? Też powinniśmy tego „biednego uchodźcę” uświadomić jakie to niebezpieczne?
Tu jesteśmy wolni
Jesteśmy w wolnym kraju. Tu Ukraińcy mogą czuć się bezpiecznie. Publikacji zdjęć powinni się bać zwolennicy Putina i zwykli idioci, a nie wolni ludzi, Polacy i Ukraińcy.
Wystarczy zachowywać się przyzwoicie. Każdy człowiek ma swoją godność i każdy, kto dziś niesie pomoc uchodźcom, bo tak po prostu trzeba, doskonale czuje granicę między „lansem” a szczerym pokazaniem tego, co obecnie robi, co zajmuje jego serce i głowę. Podzielenie się tym w sieci bardzo często zwiększa wsparcie – odzywają się zupełnie obcy ludzie, którzy oferują konkretną pomoc. Nie tylko materialną. Oferują swój czas, pomoc w formalnościach…
Przyzwoitość ponadnarodowa
Wrogim siłom zależy, żeby Polacy byli podzieleni. I wpisami, w których krytykuje się tych, którzy pokazują swoją pomoc, a czasami po prostu w taki sposób wymieniają się oferowanym wsparciem, pomagamy w wewnętrznym rozbiciu Polaków. Chcesz w sieci pokazać swoje wsparcie i robisz to z szacunkiem dla uchodźców? Ok. Nie chcesz tego pokazywać? Też ok. Chcemy zdjęcie? Zapytajmy się o zgodę, tak jakbyśmy pytali Polaka, ładną dziewczynę, czy znanego sportowca. Przyzwoitość jest ponadnarodowa.
To bardzo proste, bo mamy tych Ukraińców blisko siebie, podejdźmy i zapytajmy.
Wtedy dobrze, dziś źle
Nie słyszałem głosów oburzenia i troski o wizerunek uchodźcy, gdy masowo byli fotografowani na przejściu granicznym polsko – białoruskim. Pamiętacie dzieci z Michałowa? Pamiętacie kobietę z kotem po 8 tys. kilometrów pieszej wędrówki? Czy ktoś pytał tych ludzi o zgodę na publikację zdjęcia?
Są dwie zasadnicze różnice między wydarzeniami z granicy polsko – białoruskiej w 2021 a granicą polsko – ukraińską teraz. Ukraińskie rodziny uciekające przed rosyjskimi bombami stoją w długich kolejkach na przejściu granicznym i z cierpliwością znoszą trudy procedury przekroczenia granicy, nie rzucają w polskich pograniczników kamieniami, nie niszczą zabezpieczeń granicznych.
Druga różnica być może tłumaczy zjawisko, które opisuję. Fotorelacje uchodźców z granicy polsko – białoruskiej miały w oczach świata pokazać Polaków jako bezduszny, ksenofobiczny i wrogi do obcych naród. A fotorelacje z granicy polsko – ukraińskiej pokazują o Polakach prawdę.
Polska tradycja w praktyce
Zdarzają się idioci, maruderzy i hejterzy, ale oni wygłupią się na każdy temat, nie tylko ws. Ukraińców. Jednak w wielkiej swojej masie Polacy oddolnie i z własnej, prywatnej inicjatywy, utworzyli największą w Europie, nieformalną sieć wsparcia uchodźców, niespotykaną nigdzie indziej. Pozostawienie jednego miejsca przy stole na jeden wigilijny wieczór znane dotąd tylko z polskiej tradycji, to jest nic przy praktycznym zastosowaniu polskich obyczajów. Ludzie ofiarują „nieznajomym wędrowcom” nie talerz zupy a całe domy czy mieszkania.
To dlatego większość zdjęć uchodźców pochodzi z naszych domów, z całkiem dobrze wyposażonych ośrodków pomocy a nie z dzikich obozowisk pod gołym niebem jak to bywa w innych państwach.
I takie zdjęcia trzeba publikować. Nie dla chwalenia się pomocą, ale dla prawdy. Bo ona wcale sama się nie obroni, znamy to z historii, widzimy to po tym, co już dzisiaj piszą niektóre zachodnie media.
Wojna w Ukrainie odebrała paliwo z frontu politycznej wojny polsko – polskiej i nie każdemu się to podoba, bo część polityków nie wie, co ze sobą w tej sytuacji zrobić. Stąd pojawiają się i takie wpisy:
- Sorry, ale osobiście to bym z tą jednością narodową nie przesadzał. Musimy walczyć z putinizacją Polski - sądy, media, szkoły, pozycja w UE oraz obronić srebra rodowe przed sprzedażą obcemu reżimowi proputinowskiemu. – pisze na facebooku Dariusz Grodziński z Platformy Obywatelskiej.
Długo myślałem nad komentarzem i mimo, że z ogromną łatwością przychodzi mi pisanie, w tym fragmencie nie wiem, jak to skomentować. Przechodzę więc dalej.
Na koniec, żeby nie było zbyt optymistycznie. Kryzys migracyjny będzie się nasilał, stajemy przed dużym i długotrwałym wyzwaniem. Tutaj nie pomoże wrzucenie pieniążka raz w roku do puszki, bo ludzie jeść muszą każdego dnia. Rozkładajmy pomoc i własne siły w dłuższej perspektywy i włączajmy Ukraińców do życia naszej lokalnej społeczności. To już na szczęście się dzieje. W Kaliszu ukraińskie dzieci rozpoczynają naukę, Ukraińcy pytają o pracę. Rytm normalnego dnia życia w nowym, bezpiecznym miejscu najlepiej leczy wojenną traumę.
Napisz komentarz
Komentarze