Toczone w strugach deszczu spotkanie od ofensywy zaczęli gospodarze, co zaowocowało golem już w 9. minucie. Najpierw mocny strzał Kasjana Lipkowskiego obronił Jakub Mądrzyk, ale piłka trafiła pod nogi Nestora Gordillo, który został sfaulowany w obrębie „szesnastki” przez jednego z rywali. Wszystko działo się na oczach arbitra głównego Tomasza Musiała, który bez wahania wskazał na „wapno”. Z tego też miejsca celnie przymierzył sam poszkodowany. Pięć minut później mogło być 2:0. Aktywny Gordillo zagrał w uliczkę do Nikodema Zawistowskiego, ale jego uderzenie w ostatniej chwili zostało zablokowane przez byłego stopera kaliskiej drużyny, Bartosza Waleńcika. Gdy wydawało się, że druga bramka dla KKS-u jest tylko kwestią czasu, goście wyrównali. A wszystko w okolicznościach, które nie miały prawa się wydarzyć. Mateusz Wysokiński ryzykowanie wycofał futbolówkę do Macieja Krakowiaka, który miał problem z jej opanowaniem na śliskiej murawie. I zamiast w piłkę trafił w nogę szarżującego Karola Żwira. Sędzia ponownie podyktował rzut karny, tyle że dla przyjezdnych. Krakowiak wyczuł intencje Piotra Kurbiela, ale strzał był na tyle silny, że rywale mogli cieszyć się z bramki. Przed przerwą obie ekipy miały jeszcze po dwie okazje, lecz żadnej nie wykorzystały.
Odzyskać prowadzenie KKS mógł zaraz po przerwie. W 54. minucie gospodarze „rozklepali” olsztyńską defensywę i po przytomnym zagraniu Piotra Giela z pierwszej piłki uderzył Michał Borecki. Bramkarz nawet nie drgnął, lecz piłka nieznacznie minęła prawy słupek. Potem kolejne próby podjęli zarówno Giel, jak i Borecki, ale bezskutecznie. Ten drugi w 66. minucie huknął z dystansu minimalnie nad poprzeczką. Niewykorzystane okazje zemściły się na miejscowych w 73. minucie. Skupiony na obronie Stomil przeprowadził kontratak, zakończony niefortunną interwencją Mateusza Gawlika. Kapitan KKS-u (pod nieobecność kontuzjowanego Adriana Łuszkiewicza) próbował wybić zagraną z prawej flanki futbolówkę, ale efekt był taki, że wpakował ją do własnej siatki. Na szczęście kaliszanie dość szybko odpowiedzieli. W 79. minucie w okolicach szesnastego metra dryblował Gordillo, po czym piłka trafiła pod nogi nadbiegającego Mateusza Wysokińskiego. Środkowy pomocnik bez namysłu przymierzył „pod ladę” i na tablicy wyników był remis 2:2. Ten nie uległ już zmianie, choć kaliski zespół do końca szukał zwycięskiego trafienia. Nie pomagały jednak warunki, a do tego często niezrozumiałe decyzje podejmował arbiter, m.in. wstrzymując dobrze zapowiadający się atak kaliszan.
KKS z jednej strony szanuje zdobyty punkt, ale z drugiej może odczuwać niedosyt, bo był lepszą drużyną i niewiele mu zabrakło do triumfu nad niepokonanym od października Stomilem (w piątek olsztynianie przedłużyli serię bez porażki do jedenastu spotkań). Strata dwóch oczek może skutkować spadkiem w tabeli eWinner 2. ligi, bo w czołówce zrobiło się bardzo ciasno. Podopieczni Bartosza Tarachulskiego mają jednak do odrobienia zaległości w Siedlcach, a to szansa na dodatkowe punkty. Tymczasem już w najbliższy wtorek o 20:30 zmierzą się przy Łódzkiej z Legią Warszawa w półfinale Fortuna Pucharu Polski.
***
KKS Kalisz – Stomil Olsztyn 2:2 (1:1)
Nestor Gordillo 9 k, Mateusz Wysokiński 79 – Piotr Kurbiel 20 k, Mateusz Gawlik 73 sam
Żółte kartki: Krakowiak, Gawlik, Gordillo (KKS) oraz Shibata, Szabaciuk (Stomil)
Sędziowali: Tomasz Musiał (Kraków) oraz Jakub Ślusarski i Jakub Jankowski
KKS: Krakowiak – Smoliński, Gawlik, Kendzia (77 Gęsior) – Głaz (64 Putno), Borecki, Wysokiński, Lipkowski (72 Kamiński) – Zawistowski (78 Wilczyński), Giel, Gordillo
Stomil: Mądrzyk – Szabaciuk, Kośmicki, Sadowski, Waleńcik, Karlikowski (56 Kalisz) – Krawczun, Stromecki (46 Spychała), Shibata, Żwir (89 Kondracki) – Kurbiel (67 Caetano)
Napisz komentarz
Komentarze