Dziewczynka trafiła do szpitala z głębokimi ranami na twarzy i kończynach. Miała poparzone 20% ciała. Jej stan na początku określany był jako średnio – ciężki. Mała pacjentka była też utrzymywana w stanie śpiączki farmakologicznej.
Kilka dni po wybuchu gazu, w którym dwulatka ucierpiała, przeszczepiono jej skórę na pododdziale leczenia poparzeń ostrowskiego szpitala.
- Stan ogólny był ciężki. Dziś możemy mówić o sukcesie całego personelu. Dziewczynka czuje się dobrze i kończy leczenie szpitalne – powiedział na wtorkowej konferencji prasowej Dariusz Bierła, dyrektor szpitala w Ostrowie Wielkopolskim.
Noc z wtorku na środę (3/4.12) będzie ostatnią nocą dziewczynki w szpitalu. W środę wraca do domu.
- Mimo poważnego schorzenia, któremu uległo dziecko leczenie się udało. Od jutra naszą małą pacjentkę będziemy leczyć farmakologicznie. Teraz naszym zadaniem jest wyleczyć to, co zostaje po operacji czyli blizny, ale mamy już metody, które pozwalają wyeliminować ich powstanie bądź usunąć te, które powstaną – wyjaśnił Witold Jaśkiewicz, ordynator oddziału dziecięcego, na którym była leczona dziewczynka.
W konferencji wziął udział także tata dziewczynki, który nie ukrywał radości, ale i wdzięczności z faktu, że jego dziecko opuszcza szpital.
- Chcę podziękować szpitalowi za opiekę nad moja córką, i za to, że udało się doprowadzić ją do tak dobrego stanu. Nie zdawaliśmy sobie z żoną sprawy, że Ostrów ma taki pododdział, który leczy poważne poparzenia – powiedział tata dwulatki, który prosił o niepodawanie jego imienia i nazwiska.
W szpitalu w Siemianowicach Śląskich nadal przebywają 2 osoby, które zostały najbardziej poparzone w czasie wybuchu, do którego doszło 14 listopada. To mama dwulatki oraz pracownik firmy, która wykonywała prace przy gazociągu.
AW, fot. tvn24.pl
Napisz komentarz
Komentarze