Sąsiadka do mnie zapukała, bo znalazła tego ptaka, a to tzw. podlot był w tym momencie. To taki ptak, który wyfruwa z gniazda i podlatuje do gniazda i matka jeszcze go karmi. Więc dała mi go w klatce żebym się nim zaopiekowała. Od razu klatkę otworzyłam żeby był na wolności, bo to nie dobrze tak trzymać dzikiego ptaka w klatce – mówi nam pani Irena, kaliszanka, która opiekuje się młodą kawką.
Ptak był w osłabionym stanie, skrzydła i pióra miał posklejane błotem i kurzem. Kaliszanka zorganizowała mu basenik do oczyszczenia piór, jedzenie i dostęp do czystej wody.
- Żytni chlebek kruszę mu i on to zjada, jakoś nic mu po tym nie jest. Zaczęłam go już od dwóch dni „gimnastykować” żeby rozruszał skrzydełka, lekko go podrzucam na ręce i on te skrzydełka powoli otwiera – mówi opiekunka kawki.
Ptak na początku był nieufny i osowiały, ale po kilku dniach polubił towarzystwo pani Ireny. Wyraźnie nabrał sił, apetyt zdecydowanie mu się poprawił.
Nabrudzone jest można powiedzieć, ale siła wyższa, okienko jest uchylone i on tam siedzi przy oknie. Czekam na moment kiedy z tej mojej ręki się zerwie i pofrunie gdzieś, póki co skacze i podfruwa coraz wyżej, najpierw na kanapę, teraz na parapet, jakoś sobie radzi, ale już widzę, że coraz lepiej mu to idzie - mówi pani Irena.
Kaliszanka nazwała go Pimpuś. Ptak ma ptasie towarzystwo w nowym, ale tymczasowym domu, bo mieszka tam kanarek, a pani Irena wcześniej otoczyła opieką młodego wróbla, z dobrym dla niego skutkiem, bo odleciał o własnych siłach na wolność. Teraz czas na „Pimpusia”.
- Przyjdzie czas, będę widziała, że fruwa, wleci na gałązkę, to będę widziała, że może bezpiecznie odlecieć, żeby jakiś kotek go nie skonsumował - mówi kaliszanka.
Napisz komentarz
Komentarze