Znaleziono go martwego, nagiego, z licznymi zadrapaniami na podwórku znajomego. Przesłuchano świadków, wykonano sekcję zwłok i uznano, że 37-letni Błażej Karolak zmarł z wyziębienia. Brat Błażeja, Tomasz od samego początku zauważył mnóstwo uchybień śledczych i walczy o solidne zbadanie sprawy.
Będzie ponowne śledztwo
Co naprawdę wydarzyło się feralnego wieczoru w Józefowie w gminie Godziesze Wielkie? Prokuratura ponownie będzie to wyjaśniać, bo tak przed kilkoma tygodniami nakazał Sąd Rejonowy w Kaliszu. Zażalenie na umorzenie śledztwa złożył brat Zmarłego.
Zażalenie zasługiwało na uwzględnienie, albowiem zaskarżone postanowienie zostało wydane przedwcześnie, w oparciu o niepełny materiał dowodowy, a zatem w sytuacji, w której nie sposób mówić o braku znamion czynu zabronionego – czytamy w uzasadnieniu decyzji Sądu.
(…) Organ prowadzący postępowanie w zasadzie ograniczył się jedynie do przyjęcia zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa i przesłuchania świadków.
(…) zasadnie skarżący wskazuje, że okoliczności zdarzenia, pomimo treści opinii biegłego sądowego patomorfologa, budzą poważne wątpliwości. Kluczowi świadkowie Mikołaj i Mateusz C. zostali przesłuchani w stanie po spożyciu alkoholu…
Oprócz tego śledczy nie zabezpieczyli nagrań z monitoringu ani nie poddali analizie danych zapisanych w telefonie Błażeja i towarzyszących mu w ostatnich godzinach życia osób. Po ponad roku od tego tragicznego zdarzenia pojawiły się też informacje, które rzucają nowe światło na tajemniczą śmierć 37-latka…
„I tu jest problem”
4 marca 2023 roku. 37-letni Błażej Karolak quadem przyjeżdża do domu znajomego, rówieśnika – 37-letniego Mikołaja C. Nie widział się z nim co najmniej kilka lat. Mężczyźni spożywają razem alkohol. Towarzyszy im ojciec Mikołaja.
Brat wyjechał z domu około 15:30. O 18:00 dzwoniłem do niego, telefon miał wyłączony. Myślałem, że na pewno już wraca. Mijały kolejne godziny i zacząłem się niepokoić. Telefon milczał, więc o 22:00 zacząłem go szukać po znajomych. Nigdy mu się nie zdarzało nie przyjeżdżać na noc. Nie wiedziałem, że pojechał do Mikołaja. Dopiero następnego dnia, 5 marca około 11:00 dotarłem na podwórko Mikołaja. Była tam policja. W radiowozie siedział Mikołaj. Zapytałem go czy wie, gdzie jest Błażej, a on mi odpowiedział: „I tu jest problem”…. – opowiada nam Tomasz Karolak, brat Błażeja.
Po chwili Tomasz zobaczył przykryte kocem ciało, wystawały spod niego nogi, całe w błocie, odrapane.
Na pierwszy rzut oka myślałem, że to jakaś zwierzyna. Gdy podszedłem bliżej zorientowałem się, że to człowiek. Po chwili wiedziałem już, że to Błażej. Leżał na lewym boku, był przykryty kocem, bo był cały nagi. Ubrania leżały kawałek dalej. Był cały podrapany: twarz, ręce, nogi miał we krwi i błocie – opowiada nam Tomasz.
Błażej nie żył. Zgon został stwierdzony przez lekarza o 13:00.
Byłem w kompletnym szoku. Dlaczego był nagi? Cały odrapany? Myślałem, że to jakiś koszmar – wspomina Tomasz.
Nikt nic nie widział?
W sprawie jest więcej znaków zapytania niż odpowiedzi… Mikołaj zeznał, że Błażej około 18:00 wyszedł od nich z domu i pieszo miał udać się do oddalonego o kilka kilometrów domu w Zadowicach. Quad miał zostawić u nich w stodole.
Rano około 9:00 ojciec Mikołaja miał spotkać się na podwórku z sąsiadem i naprawiać wspólnie taczkę. Nie zauważyli leżącego tuż przy płocie Błażeja… Dopiero około 10:00 z domu wyszedł Mikołaj i on wezwał służby.
Wątpliwości co do prawdziwości budzą zeznania Mateusza C., który naprawiał taczkę wraz ze znajomym około godziny 9:00 rano tj. zanim Mikołaj C. odnalazł ciało Błażeja Karolaka.
Niemożliwym jest, aby obaj mężczyźni nie zauważyli ciała nagiego zmasakrowanego mężczyzny leżącego na środku obejścia w odległości około 5 metrów od taczki, przy której odnaleziono odzież Błażeja Karolaka. Świadkowie nie byli rozpytywani o powyższe. Przy czym zwrócić należy również na późniejszą godzinę zgonu aniżeli 9:00, kiedy to pracował świadek przy taczce. Powyższe może świadczyć o nieudzieleniu pomocy Błażejowi Karolakowi – czytamy w zażaleniu na postanowienie Prokuratury Rejonowej w Kaliszu.
Śledczy nie zabezpieczyli ani monitoringu, którym dysponują sąsiedzi Mikołaja, ani zapisów z telefonów komórkowych. Nie przesłuchano też wszystkich domowników, sąsiadów.
Przecież to by naprawdę wiele mogło wyjaśnić, m.in. to czy mój brat rzeczywiście wyszedł po 18:00 z ich domu – uważa brat Błażeja.
Skąd tyle zadrapań?
Przyczyną zgonu 37-letniego Błażeja – jak wykazała sekcja zwłok - była ostra niewydolność sercowo-oddechowa spowodowana nadmiernym wyziębieniem organizmu. Stężenie alkoholu w jego organizmie wynosiło 3 promile.
Brak obrażeń świadczących o stoczonej walce bądź obronie pozwala wykluczyć zbrodnicze działanie osób trzecich. Ujawnione ślady urazu mogły powstać w następstwie upadku i czołgania się po szorstkiej nawierzchni (ziemi) i pozostają bez związku przyczynowego ze zgonem – stwierdziła biegła.
W tę wersję nie wierzy Tomasz, brat Błażeja.
Człowiek leży zupełnie nagi, poodzierany jak zdrapka, cały w błocie… Jak on miał to sobie sam zrobić, mając 3 promile?! I nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał…. – mówi nam Tomasz.
Około kilometra od podwórka Mikołaja na poboczu stał samochód osobowy z rozwalonym przodem, w dużej części obłocony. Zauważył je Tomasz i zwrócił na to uwagę policji. Ta jednak nie sprawdziła czy może mieć związek ze sprawą.
Chcą prawdy
Ja na dzień dzisiejszy nie wiem, dlaczego mój brat zmarł. Chcę poznać prawdę. Czy ktoś tam z nimi jeszcze był? Czy się o coś nie pokłócili? Przecież mógł zadzwonić, żeby po niego przyjechać. Błażej był normalnym facetem. Wszyscy jesteśmy w szoku, że zmarł w tak dziwnych okolicznościach – mówi nam Tomasz.
Brat Błażeja apeluje też do osób, które mają jakiekolwiek informacje w tej sprawie, by podzieliły się z nim swoją wiedzą. Z Tomaszem można skontaktować się poprzez maila [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze