Radioterapia nie mogłaby w pełni funkcjonować bez oddziału onkologii klinicznej. Taki właśnie oddział w placówce przy ul. Toruńskiej uruchomił dziś kaliski szpital. Onkologia kliniczna połączona jest bezpośrednio z budynkiem radioterapii łącznikiem, dlatego pacjenci z nowotworem wszystko mają w jednym miejscu. Od dziś można powiedzieć, że w Kaliszu ludzi chorych na raka czeka kompleksowa opieka. - Do tej pory leczyliśmy pacjentów onkologicznych tylko metodą chirurgiczną, ale to jest połowiczna metoda. Jej uzupełnieniem jest leczenie radioterapią i chemioterapią - tego w Kaliszu nie było. Otwiera się nowy rozdział – mówił Wojciech Grzelak, dyrektor szpitala w Kaliszu.
Oddział został poświęcony przez biskupa pomocniczego diecezji kaliskiej, ojca Łukasza Buzuna. Uroczyście przecięto również wstęgę. Onkologię upiększą obrazy namalowane przez utalentowanych uczestników sekcji malarskiej Uniwersytetu Trzeciego Wieku. - Niektóre koleżanki, które są w sekcji malarstwa przeszły mastektomię i one też utożsamiają się z tymi osobami, które tutaj ewentualnie się spotkają. Ja wolałabym, żebyśmy nie musieli otwierać takiego oddziału, żebyśmy byli zdrowi, ale gdy już coś takiego nas dotyka, to niech będzie miło, sympatycznie na tych salach – mówi Anna Kucharska- Utecht, prezes Stowarzyszenia Uniwersytetu Trzeciego Wieku.
Lada dzień na oddziale pojawią się pierwsi pacjenci. W tym pomieszczeniu znajduje się oddział dziennej chemioterapii. 6 osób będzie mogło równocześnie przyjmować tutaj chemię. - Pacjent nie leży w szpitalu, tylko przychodzi na podanie chemioterapii i po wszystkim udaje się do domu - wyjaśnia Marzena Zemła, ordynator oddziału onkologii klinicznej kaliskiego szpitala.
Czas takiej chemioterapii jest różny i wynosi od 30 do 60 minut, a czasami od 4 do 6 godzin. Wszystko zależy od rodzaju nowotworu i stopnia jego zaawansowania. Oddział ma 16 łóżek: 15 do chemioterapii w trybie hospitalizacji i jedną izolatkę – tu trafią pacjenci, u których w wyniku chemioterapii dojdzie do powikłań. - Na oddziale będą leczeni pacjenci, którzy wymagają wielokrotnych wlewów 24-48 godzinnych bądź jest to chemioterapia podawana przez 5 dni i codzienny dojazd może być dla nich problemem. Wówczas te osoby są hospitalizowane – dodaje Marzena Zemła.
Cały proces leczenia jest konsultowany z wieloma specjalistami, przede wszystkim z radioterapeutą. Bezpośrednio przy oddziale działa apteka z lekami przeciwnowotworowymi, zwanymi cytostatykami. To tutaj w specjalnej komorze będą przygotowane mieszanki tych środków. - Jest to urządzenie, które ma specjalnie stworzony obieg powietrza, aby żadne cząsteczki cytostatyków nie wydostawały się na zewnątrz. Każdy lek jest przygotowywany bezpośrednio pod pacjenta - jego wagę czy stan, po wcześniejszej kontroli jego wyników badań – mówi Marek Hałas, kierownik apteki cytostatyków. Jak podkreśla, w tej pracy niezwykle ważna jest precyzja i dokładność. - Pacjent walczy o życie, więc my walczymy również o jego życie. Dlatego arsenał jest przystosowany do tego, żeby jednak przechylić szalę na jego stronę. Są to leki niebezpieczne, które mają mnóstwo działań ubocznych. Z takim wrogiem jak się walczy, takich trzeba używać - dodaje.
Niestety – z takim wrogiem będzie musiało zmierzyć się wielu z nas. Eksperci szacują, że za 14 lat, w 2030 roku aż o 75% zwiększy się na świecie zachorowalność na raka. W Polsce w 2025 r. zachorowalność na raka według prognoz zwiększy się o 40%. Ryzyko zachorowania na raka zwiększa się wraz z wiekiem - ludzie po 60. roku życia 10-krotnie częściej chorują na nowotwory, niż osoby w wieku 20-40 lat.
Agnieszka Gierz, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze