Jest 10 grudnia ubiegłego roku. Stały bywalec aquaparku wchodzi do jednego z basenów. Po chwili niknie pod wodą. Wygląda jakby nurkował. Jednak ratownik, pełniący dyżur zauważa, że mężczyzna leży na dnie i się nie rusza. Zaczyna się akcja ratunkowa. - Ratownicy wydobyli mężczyznę z wody i zaczęli podstawowe czynności resuscytacyjne, uciskanie klatki. Wezwali też mnie. Razem z kolegą przejąłem akcję – wspomina Łukasz Ścisły, szef zespołu ratowników w Kaliskim Parku Wodnym. - Po chwili dostarczony został AED i po jednej defibrylacji mężczyźnie przywrócono czynności życiowe.
Pierwsza pomoc trwała do momentu przybycia ambulansu. Mężczyzna trafił do szpitala. Po trzech dniach został wybudzony ze śpiączki. Po niespełna tygodniu wyszedł do domu, a w Wigilię przyszedł do parku wodnego podziękować za uratowanie życia. Bez wątpienia, obok umiejętności samych ratowników, było to możliwe dzięki defibrylatorowi, który został zakupiony w 2014 roku przez Miasto, z inicjatywy radnych. AED został umieszczony w miejscu dostępnych dla wszystkich. Także osób, które nie są gośćmi pływalni. – Jeśli doszłoby do zasłabnięcia w okolicy aquaparku to nasi ratownicy udzielą pomocy. Także z wykorzystaniem defibrylatora – zapewnia Radosław Janczak, prezes aquaparku.
Jak to działa?
Zespoły ratowników medycznych doskonale wiedzą, jak cenny w takich sytuacjach jest upływający czas. Szanse na przeżycie osoby, u której doszło do zatrzymania akcji serca, spadają średnio o 7-10 proc. z każdą minutą. Ofiara zatrzymania akcji serca ma tylko 5% szans na przeżycie. Jeżeli zostaną podjęte zabiegi ratunkowe, szanse wzrastają trzykrotnie. Jeśli w pobliżu miejsca wypadku znajdzie się defibrylator i zostanie prawidłowo użyty, szansa na uratowanie życia ludzkiego sięga 70%.
Defibrylator, w skrócie AED to niewielkie uradzenie, które przywraca normalną pracę serca, przepuszczając impuls elektryczny o odpowiednim natężeniu przez mięsień sercowy. Jest niezwykle proste w obsłudze, dlatego użyć go może dosłownie każdy. Wystarczy je tylko włączyć. AED sam poinstruuje nas komendami głosowymi, co powinniśmy robić.
Defibrylator to koszt kilku tysięcy złotych, jednak jego działanie jest bezcenne. Dlatego pojawia się w coraz większej liczbie miejsc m.in. Urzędzie Miejskim, komendzie policji czy marketach sieci Biedronka. W razie potrzeby o tym, gdzie znajduje się najbliższe urządzenie zawsze poinformuje nas dyspozytor numeru 112 lub 999.
To może spotkać każdego
Jak podkreślają ratownicy tych urządzeń powinno być jak najwięcej. Tak, by stworzyć miejską siatkę umożliwiającą uratowanie życia w wielu miejscach. - Powinny być wszędzie, gdzie są duże skupiska ludzi – dodaje Łukasz Ścisły. - Ponieważ nagłe zaniki krążenia, z niewyjaśnionych przyczyn, mogą pojawić się u osób w każdym wieku i w różnym stanie zdrowia. Jesteśmy przemęczeni, zestresowani. Zaniki krążenia mogą dotknąć każdego.
Dane mówią same za siebie. Każdego roku dochodzi do 40 tysięcy zatrzymań krążenia. Połowa tych przypadków występuje w miejscach publicznych. 80% z nich można wyleczyć – czyli uratować życie osobie, która zasłabła. Właśnie dzięki defibrylatorowi.
AW, MIK, zdjęcia AW, wideo: YouTube
Napisz komentarz
Komentarze