Takie działania niewątpliwie przyniosły efekt. Legalnie działających sklepów już nie ma. Ale czy problem zniknął?
Zagrożenie dopalaczami jest i niestety zawsze będzie, jednak jak podkreśla wiceprezydent Karolina Pawliczak naszego miasta nie można nazywać zagłębiem dopalaczy – a tak jeszcze niedawno mówiły o nas największe stacje telewizyjne w kraju. W stosunku do roku ubiegłego wszystkie statystyki, które są związane z zażywaniem tych środków wyraźnie spadły, jednak walka nadal trwa i zagrożenie ciągle jest realne. - Ja nigdy nie powiedziałam publicznie, że nie ma zagrożenia związanego z dopalaczami w naszym mieście. Natomiast powiedziałam bardzo wyraźnie, że będziemy robić wszystko, żeby pozamykać te sklepy, żeby to zjawisko zmniejszyć, pomniejszyć lub w ogóle zniwelować w naszym mieście – mówiła dziś na konferencji prasowej wiceprezydent miasta Karolina Pawliczak.
Handel przeniósł się do mieszkań
Wszystkie służby pracujące w ramach zespołu roboczego zajmującego się tzw. środkami zastępczymi, jak nazywane są dopalacze zdają sobie sprawę, że największym problemem jest obecnie sprzedaż tych środków w mieszkaniach prywatnych. Do naszej redakcji również napływają informacje o miejscach, w których ma kwitnąć handel dopalaczami. W ostatnim czasie anonimowy list, podpisany przez „mieszkańców kamienicy przy ulicy Pułaskiego”, trafił też do kaliskiej policji i prezydenta miasta. Autorzy skarżą się w nim na brak poczucia bezpieczeństwa oraz na coraz większą liczbę klientów prywatnego punktu sprzedaży w jednym z mieszkań.
Kaliska policja zapewnia, że sprawdza wszystkie tego typu informacje. Zaznacza jednak, że zanim dojdzie do zamknięcia takiego punktu, policjantów czekają żmudne działania operacyjno – rozpoznawcze. Tymczasem sąsiedzi oczekują natychmiastowych efektów. - Jeżeli są informacje ze strony społeczeństwa, że gdzieś się odbywa handel w miejscach zamieszkania my oczywiście podejmujemy odpowiednie działania. Trzeba sobie uzmysłowić, że pewnego rodzaju informacje musimy poprzedzić działaniami operacyjno – rozpoznawczymi, to są normalne działania policji – mówi mł. insp. Andrzej Haraś, zastępca Komendanta Miejskiego Policji w Kaliszu.
Z dopalaczy młodzież przerzuciła się na…
Według statystyk kaliskiego szpitala, w porównaniu z rokiem ubiegłym liczba pacjentów będących po dopalaczach spadła bardzo wyraźnie. - W 2015 roku do szpitala trafiło 153 pacjentów, którzy byli pod wpływem działania dopalaczy, a pierwsze półrocze 2016 roku to jest 15 osób. Czyli jest zdecydowana poprawa - podkreślał na konferencji prasowej w ratuszu kardiolog dr Paweł Czaja.
Kardiolog Paweł Czaja podkreśla, że na swoim oddziale nie miał ani jednego pacjenta po dopalaczach. Także liczba takich pacjentów w szpitalu diametralnie zmalała
Mniejszą skalę problemu zauważa też Aneta Lis – Kotowska, szefowa stowarzyszenia KARAN, które zajmuje się terapiami uzależnień w Kaliszu. Jej zdaniem duży wpływ ma zamknięcie legalnie działających sklepów z dopalaczami. – Na pewno ta sytuacja wygląda zupełnie inaczej niż wyglądała rok temu, kiedy w Kaliszu były sklepy. Ja osobiście widzę, że jakby inicjacja wśród młodych ludzi też się zmniejszyła z uwagi na to, że tych dopalaczy nie można legalnie kupić w sklepie – mówi Aneta Lis – Kotowska.
Dodaje jednak, że nie można osiąść na laurach. Młodzież, która zażywała dopalacze teraz chętniej sięga po marihuanę i amfetaminę, które modyfikowane są coraz bardziej silne.
Dane: Wojewódzki Szpital Zespolony w Kaliszu
MG, mik, fot. MG
Napisz komentarz
Komentarze