Miasto z wieży ratuszowej widział prawie każdy kaliszanin. Jednak najczęściej w dzień. Możliwość, by wspiąć się w nocy na sam szczyt siedziby władz miasta zdarza się sporadycznie. Dlatego nie dziwiły tłumy, które chciały z niej skorzystać. Już pierwsze wejście o 19.00 przyciągnęło kilkadziesiąt osób. Z każdym kolejnym kaliszan przybywało. - Patrząc z wieży widzimy przed sobą miasto, które układa się jak tarasy. Nic nie zasłania widoku i mamy niezakłóconą panoramę miasta – mówi przewodnik PTTK Arkadiusz Skaruz. – Nocny obraz przy okazji pozwala zobaczyć, jak pięknie miasto jest oświetlone. I spojrzeć z góry na wszystkie kulturalne miejsce Kalisza.
I charakterystyczne czerwone dachy, które w mieście pojawiły się po wielkim pożarze w 1914 roku. Kiedy zaczęto dobudowywać miasto wyszło zarządzenie, że budynki w głównych ciągach mają być pokryte dachówką w tym właśnie kolorze.
Sporo osób odwiedziło też kaliskie świątynie. Część z nich, z okazji Nocy Kultury, postanowiła pokazać miejsca na co dzień niedostępne lub przybliżyć historię obrazów, fresków i zabytków znajdujących się w ich wnętrzach. Można było dowiedzieć się, skąd u Franciszkanów tak okazałe konfesjonały. – One są od Jezuitów. Gdy biskup Ignacy Krasicki użyczył pojezuicki klasztor ewangelikom konfesjonały były im niepotrzebne i przywędrowały do naszych Franciszkanów – zdradził Stefan Szymczak, przewodnik PTTK w Kaliszu, który opowiedział też m.in. historię jednego z obrazów znajdujących się w świątyni. – Po lewej stronie ołtarza głównego mamy obraz św. Franciszek namalowany przez Józefa Dalinkiewicza w XIX wieku. W latach 50-tych Władysław Kościelniak przeprowadzał w kościele prace inwentarzowo – konserwatorskie i pod nim odnalazł obraz "Omdlenie św. Franciszka" w stylu wypracowanym przez Dolabelliego. Malowidło zostało wysłane do konserwacji, a po niej trafiło do Gdańska.
Równie ciekawie było w Katedrze. Tam z bliska można było zobaczyć kopię obrazu Rubensa „Zdjęcie Chrystusa z krzyża”. Oryginał spłonął, lub jak twierdzą inni – został skradziony w czasie pożaru, który pojawił się w świątyni w grudniu 1973 roku. Spore zainteresowanie wzbudziły polichromie i witraże w Kaplicy Matki Boskiej Pocieszenia wykonane przez Włodzimierza Temajera. Tam też znajduje się obraz inny obraz jego autorstwa „Umierająca Polska’, od którego kaplica nazywana bywa Polską. Jednak największym zainteresowaniem cieszyły się krypty, których według dokumentów jest 12. W latach 1730 – 1807 w podziemiach Katedry pochowano 830 osób.
W sobotę kaliszanie mogli zobaczyć dwie krypty: Podbowiczów i Małych Dzieci. – Kim byli Podbowiczowie? Bracia, synowie krawca, Kazimierz i Andrzej. Kryptę ufundował ten drugi. Była to bardzo zamożna rodzina. Obaj byli prezydentami Kalisza. Andrzej trzykrotnie. Miał 2 kamienice, browar oraz inne budynki, udzielał się w cechu piekarzy i piwowarów. Kazimierz był cztery razy prezydentem, miał 6 kamienic, 2 drewniane domy i browary – przypomniał historię fundatorów Piotr Dybka, przewodnik PTTK. – W opowieści o tej rodzinie jest też wątek dramatyczny. W 1806 roku, pod zarządem pruskim, postanowiono rozebrać kościół św. Mikołaja. Eksakrowania tej świątyni podjął się ks. Stanisław Kostka Podbowicz, syn Andrzeja.
Mieszkańcy Kalisza stanęli w obronie kościoła. Przy świątyni były pełnione straże. Dzięki temu udało się Katedrę uratować. Inną krypta, którą można było zobaczyć w sobotni wieczór to krypta małych dzieci, w której były chowane dzieci bogatych kaliszan. Można było zobaczyć też arcydzieła sztuki przechowywane w skarbcu Sanktuarium św. Józefa i pospacerować po jezuickim ogrodzie. Dla wędrowników przygotowano nocny spacer po Parku Miejskim i przejażdżkę czerwonym SANem, który woził kaliszan między Miejską Biblioteką Publiczną, Wieżą Ciśnień i Galerią im. J. Tarasina, a na wytrwałych czekała lekcja tanga na Rozmarku i koncerty kwartetu smyczkowego w Kościele Garnizonowym i rockowych brzmień w ogródku pubu The Jack czy jazzowego w Paradzie Smaków i Urwanym Filmie.
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze