Marcin Andrzejewski był koordynatorem Biura Promocji w Urzędzie Miejskim. W lipcu prezydent Grzegorz Sapiński zerwał z nim współpracę, bo nie był zadowolony z efektów jego pracy. To jednak nie koniec historii pracy Andrzejewskiego na rzecz Kalisza. Jego nazwisko, co było dla wielu dużym zaskoczeniem, pojawiło się ponownie w liście umów cywilno – prawnych podpisanych przez ratusz.
Rzecznik ratusza tłumaczy, że umowę z Andrzejewskim podpisał jeszcze Piotr Kościelny i nawet po jego odejściu, umowę trzeba zrealizować. W skrócie chodzi o modernizację i aktualizację strony bo.kalisz.pl, która służy do obsługi Budżetu Obywatelskiego. - Umowa na powyższe została zawarta 1 września 2016 r., bez procedury określonej w Ustawie Prawo zamówień publicznych, natomiast zgodnie z Regulaminem udzielania zamówień publicznych w Urzędzie Miejskim w Kaliszu. Umowa opiewa na kwotę łączną 16 tys. brutto (19 tys. zł to łączny koszt pracodawcy ze składkami ZUS- przyp. red), płatne w czterech miesięcznych ratach (po 4 tys. zł). Pan M. Andrzejewski otrzymał jedną płatność - 4 tys. zł brutto. Zgodnie z umową p. M. Andrzejewski ma przedstawić końcowy raport z realizacji przedmiotu umowy, do dnia 31 grudnia 2016 r. – wyjaśnia Elżbieta Zmarzła, rzecznik Urzędu Miejskiego w Kaliszu.
Długa lista zadań
Jakie konkretne zadania musi zrealizować Marcin Andrzejewski? Z ratusza dostajemy długą listę, ale tylko jedną, ogólną sumę płatności za wykonanie tych usług. Trudno zatem porównać nakład prac Andrzejewskiego z kwotą, którą otrzyma. Na pewno musiał do strony bo.kalisz.pl dodać nową zakładkę i podstronę dotyczącą bieżącej edycji BO, zmienił szatę graficzną, zaktualizował treści na stronie i dokonał „bieżącej obsługi systemu głosowania elektronicznego”. Dodatkowe zadania to nadania urzędnikom uprawnień administratora m.in. do strony bo.kalisz.pl, systemu do głosowania Smart Vote i Alertownika, robi się to zapewne w kilka minut, oraz szkolenie z obsługi tych aplikacji.
Niezastąpiony Andrzejewski
Czy powyższe zadania warte są 16 tysięcy złotych? Czy ktoś wykonałby je taniej? Może lepiej? Odpowiedź na to pytanie byłoby znane, gdyby miasto prace te zleciło w ramach np. zapytania ofertowego. Wtedy urzędnicy mogliby poznać ceny innych zleceniodawców i wybrać najkorzystniejszą. Tak się nie stało. Podobnie w przypadku powstania strony bo.kalisz.pl w ubiegłym roku. To zadanie powierzono Marcinowi Andrzejewskiemu, bez konkursu i zapytania ofertowego. - Stworzenie strony powierzono p. M. Andrzejewskiemu, ze względu na jego doświadczenie w zakresie mediów elektronicznych. – tłumaczy Elżbieta Zmarzła, rzecznik kaliskiego ratusza. Wyjaśnienia są raczej nieprzekonywujące, bo przecież Andrzejewski nie jest jedyną osobą w Kaliszu „z doświadczeniem w zakresie mediów elektronicznych”. Stronę bo.kalisz.pl, mogliby stworzyć np. etatowi informatycy ratusza, bo potrafią. Wybór padł jednak na Andrzejewskiego.
Strona za 26 tys. zł. Licencja za 60 dolarów
Łącznie, za stworzenie i obsługę bo.kalisz.pl, Andrzejewski zainkasował 26 tys. zł brutto. To koszt m.in. grafiki, systemu cms, aktualizacji strony i treści. Za system do głosowania, serwer i domenę, miasto płaciło dodatkowo zewnętrznym wykonawcom. Ile w rzeczywistości warta jest strona wykonana przez Marcina Andrzejewskiego i jak wycenić nakład jego prac?
O system zarządzania treścią zastosowany w bo.kalisz.pl, pytamy urzędników. Dostajemy jedynie prostą odpowiedź, że jest to CMS Wordpress. Ten system zarządzania treścią jest gotowym szablonem strony, którego obsługa nie wymaga specjalistycznej wiedzy, jest praktycznie gotowym do publikacji w sieci narzędziem. Wystarczy taki motyw uzupełnić własną treścią. Próbujemy poznać więcej szczegółów dotyczących tej technologii. Na witrynie http://whattheme.com/ można sprawdzić praktycznie każdą stronę zbudowaną na Wordpress.
Odnajdujemy też bo.kalisz.pl. Wyszukiwarka pokazuje nam, że witryna Budżetu Obywatelskiego powstała na szablonie Enfold 3.6.1. Można pobrać go i zainstalować… za darmo. Licencję do trochę nowszej wersji, na stronie producenta można kupić za 60 dolarów.
Czy pozostała kwota z 26 tysięcy to tzw. robocizna Marcina Andrzejewskiego? Byłby wtedy chyba najdroższym informatykiem i grafikiem w mieście. Być może miał dodatkowe koszty zakupu oprogramowania, wynagrodzeń dla podwykonawców? Nie można całej jego pracy oceniać źle, bo strona przecież działa. A fakt podpisania przez niego dobrego kontraktu, pokazuje, że ma on nie tylko smykałkę do grafiki i projektowania stron, ale i biznesu. Nie można winić biznesmena za robienie biznesu. Można winić urzędników, że brakiem transparentności w zamówieniach publicznych wystawiają siebie na stratę zaufania społecznego, a swoich współpracowników na surowe i często krytyczne oceny kaliszan.
M. Spętany, fot. internet, pixabay.com
Napisz komentarz
Komentarze