Przygotowania do świąt zaczęły się już kilka dni temu. Dzięki paniom z Towarzystwa św. Brata Alberta i samym mieszkańców powstały tradycyjne wigilijne potrawy. - Dwa dni przed Wigilią i dzisiaj od rana też tutaj wszystkie pracujemy. Już dwa tygodnie temu zrobiłyśmy własnoręcznie 350 sztuk pierogów. Myślę, że to co zrobiłyśmy będzie pyszne, nasze tradycyjne staropolskie dania i że panowie ocenią nas jak najlepiej – mówi Dorota Kołeczko, Towarzystwo im. św. Brata Alberta
Z kilkudziesięciu kilogramów kiszonej kapusty przygotowano kapustę z grochem, ale też bigos. 40 litrów zupy. Na stołach w święta nie zabraknie kilku gatunków ryb pod każdą postacią – podstawa to smażony karp, ale będą też w galarecie czy occie mówi Marek Ratajczyk, jeden z mieszkańców pomagający w kuchni. - Gdyby nie panie to nie dalibyśmy rady. Służą przepisami i wskazówkami przy przygotowywaniu kolejnych dań.
Oczywiście są też wypieki. Makowce i serniki bez, których trudno wyobrazić sobie święta. Wszystkiego ma wystarczyć na kilka dni. W schronisku św. Brata Alberta świętuje się tak jak w każdym tradycyjnym domu. Mimo że mieszkańcy nie są ze sobą spokrewnieni są dla siebie jak rodzina. Chociaż przyznają, że w takich momentach jak święta tej prawdziwej brakuje najbardziej. – Na pewno jest tutaj atmosfera, staramy się przeżywać święta w odpowiedni sposób, w pokojach ubieramy choinki, ale brakuje tej prawdziwej rodziny – Mirosław Strzałka. - Wszystkie posiłki są przygotowane jak w rodzinnym domu, żeby nie zabrakło tej rodzinnej atmosfery. Żeby każdy się czuł jak wśród najbliższych, czuć to ciepło i życzliwość ludzi, radość mieszkańców, jesteśmy zadowoleni, że mamy możliwość spędzić tak święta w sympatycznym gronie. Są kolędy, każdy otrzymał skromny upominek. Mimo że jesteśmy bezdomni czuć rodzinną atmosferę – dodaje Marek Hartman z samorządu mieszkańców.
Słowa mieszkańców potwierdza prezes Towarzystwa im. Brata Alberta. Każdy z mieszkańców schroniska to inny scenariusz, ale za każdym razem trudny i bolesny, który sprawił, że zostali bez dachu nad głową. Gdyby nie placówka mieszkaliby na ulicy. - Oni się starają traktować schronisko jak swój dom. I bardzo mi miło kiedy przychodzą i mówią panie Pawle fajnie, że mamy te wspólną wigilię. Niektórzy sami przyznają, że gdyby nie schronisko to oni te święta musieliby spędzić gdzieś na zewnątrz, w samotności. A tutaj nie, zawiązują się przyjaźnie i samo to, że mają ten stół wigilijny to ich też w pewnym sensie ich jednoczy – mówi Paweł Kołeczko, prezes Towarzystwa im. św. Brata Alberta.
W czasie świąt pojawia się jeszcze jeden element, który ma umilić życie podopiecznych schroniska - prezenty. W tym roku panowie otrzymali słodycze, kosmetyki, ale też odzież. Bluzki i odświętne koszule, w których zasiedli do wigilijnej wieczerzy. Upominki były możliwe dzięki przyjaciołom schroniska, którzy od lat starają się wspierać jego funkcjonowanie. O roli takich osób w życiu potrzebujących mówił ks. biskup Edward Janiak, który z mieszkańcami domu św. Brata Alberta spotkał się w Wigilię. – Episkopat Polski ogłosił św. Brata Alberta patronem nadchodzącego roku. I jak dodał biskup to wskazówka dla nas wszystkich na nadchodzące miesiące. – „Powinno się być dobrym jak chleb. Powinno się być dobrym jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się jeśli jest głodnym – przeczytał przy wigilijnym stole w schronisku im. św. Brata Alberta fragment listu skierowanego do wiernych ordynariusz diecezji kaliskiej. – Tym ludziom czasem nie wyszło. Nie zawsze jest to zawinione. Niektórzy ludzie nie mają szczęścia, jakoś tak dziwnie się układa, że Pan Bóg stawia na naszej drodze, którzy pomagają aby nie upadać na duchu.
Przy wigilijnym stole w schronisku dla bezdomnych mężczyzn im. św. Brata Alberta zasiadł także m.in. Grzegorz Sapiński, prezydent Kalisza i Krzysztof Nosal, starosta kaliski. W tym momencie dach nad głową przy Warszawskiej ma 40 mężczyzn.
AW, zdjęcia autor, PJ
Napisz komentarz
Komentarze