Sprawę opisuje na swoim fanpage’u właśnie Stowarzyszenie Help Animals:
„To nie nasz problem”, „To nie nasza sprawa” aż koniec końców „Proszę dzwonić do Help Animals”.... Taką formę pomocy około godz. 23:15 otrzymała kaliszanka, która zauważyła marznącego psa, trzymanego ponad dwie godziny w aucie pod kaliskim szpitalem... Nie rozumiemy za bardzo sytuacji... Latem reagujemy? a.. zimą już nie „Wasza” sprawa ? Duży minus za brak jakiejkolwiek reakcji dla Policji, Straży Miejskiej i kaliskiego Schroniska dla zwierząt...” – czytamy na stronie organizacji (pisownia oryginalna).
Wszystko działo się we wtorek późnym wieczorem. Kaliszanka, która odwiedziła kaliski szpital zauważyła zamkniętego w pojeździe psa. Po dwóch godzinach, kiedy wyszła z budynku zwierzę dalej tam było. – Miała szczęście, że znała jedną od nas z dziewczyn, która jest jej koleżanką i zadzwoniła, bo nie wiedziała co robić. Koleżanka ją poinstruowała, żeby zadzwoniła na policję i na straż miejską. Obydwie te instytucje odmówiły – relacjonuje Anna Małecka z Kaliskiego Stowarzyszenia Pomocy dla Zwierząt Help Animals. Z kolei schornisko skierowało kaliszankę do Help Animals. Kobieta nie mogąc spokojnie usiedzieć w domu, wróciła z powrotem na parking i stamtąd przyjmowała kolejne instrukcje. - Wtedy ja zadzwoniłam na izbę przyjęć i tam pani odbierająca bardzo fajnie zareagowała, poprosiła, żeby ta kobieta weszła do środka i razem poszukają tego właściciela – dodaje Małecka. Udało się znaleźć kobietę, która razem z psem odjechała sprzed szpitala.
Anna Małecka podkreśla, że nie chce jej źle oceniać. – Fakt, że stała pod szpitalem ją usprawiedliwia. Nie wiemy, co się stało, może nagła sytuacja. Sądzimy, że w tym ferworze może właściciele nie mieli wyjścia, może nie pomyśleli – mówi. Nie potrafi jednak zrozumieć zachowania służb. - Szkoda tylko, że instytucje, które są powołane do tego aby pomagać obywatelom w różnych trudnych sytuacjach, po prostu ich lekceważą, nie mówiąc już o życiu stworzenia – komentują to animalsi.
Zarówno policja jak Straż Miejska Kalisza zaprzeczają, by w ogóle otrzymały takie zgłoszenie. – Gdyby psu coś zagrażało, na pewno byśmy zareagowali. W takim dniu nie było takiego zgłoszenia – mówi Dariusz Hybś, komendant straży miejskiej.
Izabela Małecka podkreśla, że sprawę nagłośniono na facebooku, by uczulić także mieszkańców na tego typu sytuacje. – Trzeba uświadomić ludziom, że pies po kilku godzinach na mrozie jest tak samo bezbronny. Zwierząt nie zabija tylko upał, mróz też je zabija – dodaje.
MIK, fot. Help Animals
Napisz komentarz
Komentarze