80 lat temu znakomity rysownik i grafik rodem z Kalisza zwiedził Włochy, Francję i Wielką Brytanię. Wyruszył wiosną, a zakończył swe wojaże jesienią. Zwiedził kilkadziesiąt miast, muzeów i galerii. Czas spędzony na pilnym oglądaniu sztuki nazwał „studiami artystycznymi”. Podróżując Kulisiewicz oczywiście szkicował i zapisywał swoje refleksje w dwóch notesach, które stały się podstawą scenariusza wystawy zatytułowanej „Tadeusz Kulisiewicz: Moja historia sztuki”. - To jest droga, która w pełni pokazuje dojrzewanie Kulisiewicza jako twórcy, ale przy okazji i my zyskujemy, bo jest to wystawa, która przekrojowo pokazuje historię sztuki zachodnioeuropejskiej z największymi nazwiskami, które można sobie wymarzyć: od Giotta, Pintoruccia, Piera della Francesci i Masaccia do największych – Leonarda da Vinci, Michała Anioła, aż do Cezanne’a i Picassa – mówi Anna Tabaka, kurator wystawy.
Czasami szybko uchwycone, naszkicowane, innym razem – wystudiowane. Fragmenty zachwycających pejzaży bądź elementy dzieł sztuki. Niewielkie rysunki, z których do prezentacji wybrano ponad sto oraz wrażenia, zapisane nie tylko w notesie, ale także na 68 widokówkach wysyłanych do niedawno poślubionej żony Marii, nazywanej Basią.
Zarówno szkicowniki, jak i zachowana korespondencja, pozwoliły autorce wystawy – Annie Tabace, szczegółowo odtworzyć przebieg podróży artysty, ale też podkreślić, że już przed II wojną światową Tadeusz Kulisiewicz należał do uznanych artystów, otoczonych – może niewystarczającym, ale jednak – państwowym mecenatem. - Jeden z elementów wystawy jest poświęcony wielkiej, światowej wystawie w Paryżu w roku 1937, gdzie – jak się okazuje – w salonie polskim wystawiany jest również Tadeusz Kulisiewicz, razem z innymi artystami – najważniejszymi dla polskiej grafiki tamtego okresu – dodaje Anna Tabaka.
Wystawie, która sama w sobie zawiera bogate treści edukacyjne, towarzyszą wykłady Anny Tabaki na temat europejskich kontekstów sztuki Tadeusza Kulisiewicza, które będą się odbywały raz w miesiącu – 23 lutego, 23 marca oraz 6 kwietnia.
RK, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze