Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Kaliszanki na rowerach przejechały Bałkany ZDJĘCIA

Podjazdy i zjazdy, czasami upały, w innych miejscach mrozy i śnieżyce. Jednak fizyczny trud rekompensowały widoki, możliwość pokonywania kolejnych granic, nie tylko tych między krajami, ale też wewnętrznych, a przede wszystkim ludzie, z którymi spotkania stały się kwintesencją rowerowej wyprawy dwóch młodych kaliszanek na Bałkany. Aleksandra Wierzbowska i Nikol Kowalik przez ostatnie trzy miesiące, na swoich jednośladach, pokonały 3,5 tysiąca kilometrów. Z niezwykłej wyprawy, wymagającej samozaparcia, odwagi i ciekawości świata, wróciły z tysiącem zdjęć, niezwykłych wrażeń i znajomości oraz… czteronożnym pasażerem na gapę.
Kaliszanki na rowerach przejechały Bałkany ZDJĘCIA

Z jednej strony wyprawa była spontaniczna, z drugiej dobrze przemyślana. Bałkany były tym fragmentem Europy, którego dziewczyny wcześniej nie widziały. Jednak żadna z nich nie jeździła wcześniej na rowerach tak daleko. Raczej hobbistycznie, dla przyjemności.  Mimo to Nikol i Aleksandra nie zniechęciły się i wyruszyły. - Podróżowanie mam we krwi, ale podróże rowerem są czymś nowym – mówi kaliszanka Aleksandra Wierzbowska. – Pomyślałam, planując wyprawę i zapraszając do niej Nikol, że to doskonały sposób żeby zwiedzać świat, ale nie odcinać się od niego, nie mijać ludzi. Podróże samolotem, samochodem czy pociągiem trochę nas od tego świata odcinają, a rower pozawala jechać w tempie, w którym możemy zobaczyć wiele wspaniałych miejsc i spotkać ich mieszkańców. Przy okazji to wyzwanie dla nas samych i naszych ograniczeń, lęków. Też chęć  sprawdzenie siebie. Wszystko to było powodem rozpoczęcia tej podróży.  Jesteśmy dość młode i może ta młodość pozwoliła na spróbowanie takiej rzeczy, na którą za kilka lat byśmy się nie odważyły.

Była ciekawość, były obawy

Emocji przed wyprawą było wiele. Tych pozytywnych, czyli ciekowość świata, walka z własnymi słabościami, poznawanie kolejnych niezwykłych krajów, kultur, obyczajów. Były też obawy, jak pokonają tyle kilometrów? Czy pogoda pozwoli na zrealizowanie całej trasy? Podróż odbywała się zimą, a tegoroczna w wielu krajach Europy była mroźna i śnieżna. Niskie temperatury dały się we znaki Nikol. Aleksandra gorzej czuła się w Grecji, kiedy było bardzo ciepło i słonecznie. Jednak opłacało się. Ciekawość świata została zaspokojona, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. -  Wyprawa jeszcze bardziej wzmogła naszą chęć poznawania kolejnych krajów w sposób niestandardowy – dodaje młoda podróżniczka i mówi, że trudno wskazać moment, który dla obu byłby najciekawszy, najważniejszy. - Każdy dzień był przygodą, ale mówiąc ogólnie, co dała nam ta wyprawa i jak będziemy ją wspominać to przede wszystkim na sam początek wyłania się refleksja, jak ludzie są dobrzy, serdeczni, że świat jest piękniejszy niż nam się wydaje. Wspominając tę podróż, myślę o serdeczności ludzi, o tym, że wszyscy jesteśmy tacy sami, wszędzie dookoła, mimo różnic kulturowych, religijnych, obyczajowych to wszędzie są głównie dobrzy ludzie. To jest nasza główna refleksja, bo też była to główna obawa przed wyprawą. Jacy tam są ludzie? Przecież mówi się różne złe rzeczy o Bałkanach, ale właśnie ta refleksja o serdeczności jest takim czymś, co wypływa z pokonanych kilometrów przez Bałkany.

Zawsze miałyśmy gdzie spać

Dziewczyny miały ze sobą cały ekwipunek. W planach też noclegi w namiotach, na łonie natury. I głównie z tej opcji korzystały, ale im dłużej trwała podróż i im bardziej oswajały się z mieszkańcami półwyspu, tym częściej trafiały na ludzi, którzy oferowali dach nad głową, czy służyli dobrą radą. – Z czasem zobaczyłyśmy, że te spotkania z ludźmi są, wydaje mi się, że nie tylko częścią, ale kwintesencją wyprawy, więc spałyśmy w namiocie kiedy była taka możliwość, czyli piękna przyroda, ale również korzystałyśmy z portali dla podróżujących, na których ludzie oferują nocleg, a z czasem z propozycji ludzi, którzy nas zapraszali z ulicy, po rozmowie.  Starałyśmy się mieć darmowy nocleg, ale pełen wartościowych spotkań – zdradza Aleksandra i stwierdza, że może to wydawać się dziwne, ale pozytywne reakcje na takie podróżniczki jak one to normalność. - Taka jest kultura na Bałkanach. Na stacjach benzynowych, czy podczas postoju, gdzieś w mieście ludzie podchodzili do nas i pytali, skąd jesteśmy, a dowiadując się, że podróżujemy rowerami i poszukujemy miejsca do noclegu zapraszali do siebie, dzwonili po znajomych i ich wypytywali, albo polecali miejsce, gdzie można się bezpiecznie rozbić, więc to jest normalne. Być może dla nas brzmi to dziwnie, ale ludzie tam są serdeczni. Było to spontaniczne, niezaplanowane, ale zawsze miałyśmy gdzie spać.

Snują już plany kolejnych podróży

Dziewczyny z podróży, która trwała trzy miesiące i liczyła prawie 4 tysiące kilometrów, przywiozły sporo wspomnień i znajomości oraz… przyjaciela. Pod koniec marca, na poboczu drogi, którą przejeżdżały zobaczyły ruszający się worek. W nim znalazły 3-miesięcznego pieska, którego przywiozły do Kalisza. Ajvar zamieszkał u rodziców Aleksandry. Czy wyruszy w kolejną podróż, którą planuje jego opiekunka? – Złapałyśmy bakcyla. Ja myślę, że to uzależnienie i nie da się już przestać. Już mamy mnóstwo planów na ten rok i na kolejne lata. Wyruszamy niedługo. Jednak o planach Nikol nie będę mówić, a także ja staram się być tajemnicza i zanim nie będę miała pewności nie powiem, co będzie konkretnym celem wyprawy. Zdradzę, że ja zmierzam na północ, a Nikol zmierza na południe, bo jednak zakochała się w upałach.  I będziemy starać się przesuwać nasze granice.  

Dziewczyny nie wykluczają wspólnych wypraw, ale jak mówi Aleksandra każda ma swoje marzenia i plany. Dlatego ona chce kilka podróży odbyć samotnie lub ze swoim chłopakiem, który również dużo podróżuje i jest jej pokrewną duszą.

AW, zdjęcia Aleksandra Wierzbowska i Nikol Kowalik


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
zachmurzenie duże

Temperatura: 9°C Miasto: Kalisz

Ciśnienie: 1023 hPa
Wiatr: 10 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama