Kaliski zespół przeżywa trudne chwile. Nie dalej jak w środę pożegnał się z rozgrywkami pucharowymi, w lidze zaś zawodzi na całej linii, nie mogąc w tej rundzie wygrać żadnego meczu przed własną publicznością. Potrzebuje więc impulsu. Wydarzenia, które mogłoby odpowiednio nastroić całą drużynę. Miało nim być niedzielne spotkanie z rezerwami Pogoni Szczecin. Okazało się ono jednak kolejnym materiałem, z którego jak najszybciej trzeba wyciągnąć wnioski.
Problemy zaczęły się w zasadzie jeszcze przed meczem. Trener Piotr Morawski do minimum miał ograniczone pole manewru przy zestawieniu wyjściowej jedenastki. Pauzującego za kartki młodzieżowca Dominika Domagalskiego musiał zastąpić bramkarz Jędrzej Dorynek, bo innych graczy do lat 21, gotowych do gry na poziomie trzeciej ligi, w składzie KKS-u po prostu brakuje. W ten sposób na ławce z konieczności zasiadł numer 1 w drużynie, czyli Artur Melon, a obok niego młodzieżowcy mający nikłe szanse na występ. Gospodarze przystąpili więc do spotkania praktycznie gołą jedenastką. Wydawało się jednak, że ich atutem będzie doświadczenie. Tym bardziej, że od pierwszej minuty w ekipie gości zagrało aż dziewięciu młodzieżowców, a średnia wieku podstawowego składu Pogoni wyniosła zaledwie 19,9. Niestety w niedzielę młodość wzięła górę nad rutyną.
Pierwszy cios kaliszanie przyjęli w 6 minucie. Po zagraniu Rafała Maćkowskiego grający na szpicy w drużynie ze Szczecina Seiya Kitano dostawił tylko nogę i z najbliższej odległości otworzył wynik. W 28 minucie napastnik rodem z Japonii podwyższył prowadzenie, z zimną krwią wykorzystując sytuację sam na sam z Dorynkiem. Obie bramki padły po kontrach, które były następstwem strat zespołu z Kalisza. – Traciliśmy piłkę z przodu, a rywale wyprowadzali kontrataki i byli w tym bardzo skuteczni. Nam z kolei brakowało czystych sytuacji – mówi Błażej Ciesielski, skrzydłowy KKS-u. Najlepsze okazje jego zespół stworzył sobie tuż przed upływem kwadransa, odpowiednio reagując na stratę pierwszego gola. Najpierw jednak nieznacznie chybił Yuki Nemoto, a niespełna 60 sekund później w słupek trafił Rafał Jankowski, który bez namysłu huknął z okolicy 30 metra po zbyt krótkim wybiciu futbolówki przez bramkarza Pogoni Adriana Hengera. Szkoda, bo gdyby piłka zatrzepotała w siatce, byłby to gol wyjątkowej urody.
„Portowcy” piłkarsko prezentowali się lepiej od miejscowych, mogli imponować organizacją gry. W drugiej połowie nabrali większej pewności, podczas gdy kaliszanom zaczęło brakować pomysłu na skonstruowanie choćby jednej skutecznej akcji. Na prawym skrzydle obrońcami KKS-u kręcił 19-letni Sebastian Kowalczyk. I to on wypracował trzeciego gola dla swojej drużyny. W 61 minucie wyśmienicie zacentrował na głowę Rafała Maćkowskiego, a ten dopełnił formalności. Sześć minut później przypomniał o sobie Kitano, który pomknął do kolejnej kontry i trafił w słupek. W powietrzu wisiała czwarta bramka dla przyjezdnych. Dopięli oni swego w 76 minucie. Znów zamieszany w gola był Kitano. Tyle że tym razem wystąpił w roli asystenta. Japoński napastnik Pogoni wyłożył futbolówkę Gracjanowi Jarochowi, który na murawie pojawił się ledwie chwilę wcześniej. 19-latek, który nie po raz pierwszy zanotował wejście smoka, niewątpliwie lubi strzelać przy Wale Matejki. Latem zeszłego roku również ustalił wynik wchodząc z ławki, gdy KKS rywalizował z ekstraklasowym teamem ze Szczecina w ramach Pucharu Polski.
Michał Sobczak
***
KKS Kalisz – Pogoń II Szczecin 0:4 (0:2)
Seiya Kitano 6, 28, Rafał Maćkowski 61, Gracjan Jaroch 76
Żółte kartki: Ciesielski, Stojczew (KKS) oraz Jopek, Kuzko (Pogoń II)
Sędziowali: Dawid Błażejczyk oraz Michał Sobczak i Łukasz Damski (Bydgoszcz)
Widzów: 350
KKS: Dorynek – Ciesielski, Tomaszewski, Gawlik, Grabowski – Chojnacki, Lis, Stojczew, Nemoto – Palat, Jankowski
Pogoń II: Henger – Jopek (78 Paprzycki), Paczuk (83 Stefaniak), Kuzko, Matynia, Kowalczyk, Bochnak (72 Jaroch), Obst, Pawłowski (89 Marczuk), Maćkowski, Kitano
Napisz komentarz
Komentarze